Niedziela na serio

Wspomnij…

19 listopada 2022 0 komentarzy

Ta ostatnia niedziela

Dotarliśmy do końca roku liturgicznego. Od zeszłorocznego adwentu, przez okres Narodzenia Pańskiego, Wielki Post, Wielkanoc i czas zwykły znów jesteśmy w niedzieli Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata.

To zataczane przez rok liturgiczny koło ma nas rokrocznie prowadzić do uznania Jezusa moim osobistym Królem. Ważna jest ta Boża pedagogia. On nie przychodzi i nie objawia mi się jako władczy Król, którego muszę przyjąć bo inaczej utnie mi głowę… On objawia mi się na początku roku liturgicznego, jako Ten, który przychodzi by ocalać, podnosić, umacniać… Objawia się mi siebie w Osobie Dziecka, które zupełnie niepostrzeżenie wchodzi w historię świata… Dalej objawia mi siebie jako nauczającego, szukającego owiec Dobrego Pasterza, by w końcu objawić mi siebie jako kochającego, dźwigającego moje słabości, podejmującego za mnie śmierć Odkupiciela, który trzeciego dnia powstaje z martwych i otwiera mi drogę do Nieba. Słyszymy przecież i w dzisiejszej Ewangelii:

Dziś ze Mną będziesz w raju

Łk 23, 43

I dopiero w ostatnią niedzielę roku. On objawia mi siebie wprost jako Króla całego wszechświata, pytając czy przyjmę Go i uznam takim w całym swoim życiu.

Droga Łukasza

W tym roku liturgicznym czytaliśmy w niedziele Ewangelię wg św. Łukasza. Zwracałem na to nie raz uwagę. Nawet zachęcałem w styczniu 2022, aby przeczytać wstęp do tej Ewangelii, by owocniej móc czytać ją i rozważać przez cały rok. Miał to być rok zyskiwania pewności, przekonywania się o tym, że Bóg nie zwodzi mnie, że On jest Prawdą (ważny wątek w zeszłorocznej niedzieli Chrystusa Króla Zob. TUTAJ), a ja jestem Teofilem – miłośnikiem Boga (zob. TUTAJ). Myślę, że warto na końcu tej Łukaszowej drogi zapytać siebie na ile bardziej stałem się przez ten rok miłośnikiem Boga, na ile bardziej Go pokochałem, na ile bardziej Go poznałem i dałem Mu więcej miejsca w moim życiu?

Na ile też bardziej nauczyliście się siebie w tym roku. Na progu Łukaszowej drogi, w niedzielę 16 stycznia 2022 r. dostaliśmy słowo, które dało bardzo jasny kierunek na drogi powołania. Była mowa o „moim w niej upodobaniu”, a mojej znajomości tego, co jest najcenniejszą perłą u tej, której poświęciłem całe swe życie, o tym, że „ze względu na” nią nie spocznę, aż jej „sprawiedliwość zabłyśnie jak zorza” (zob. TUTAJ).

Moja droga z Łukaszem

To krótkie spojrzenie na początek tego roku. Myślę, że warto dziś, na końcu zobaczyć, jak realizowaliśmy te początkowe założenia. Jak byliśmy im wierni, co udało się zrobić, a co zaniedbaliśmy w tym względzie. Być może moglibyście się podzielić, które z fragmentów Łukaszowej Ewangelii stały się Wam szczególnie bliskie w tym roku. Które dały wyraźne światło dla Waszej drogi, które było wielkim wyzwaniem… Zachęcam, by podzielić się tym w komentarzach, może napisać jakieś świadectwo, albo po prostu wysłać wiadomość prywatną z własną refleksją… jak wyglądała moja/nasza droga z Łukaszem.

Posłuchamy dzisiejszego, ostatniego w tym roku liturgicznym fragmentu z Łukasza:

Gdy ukrzyżowano Jezusa, lud stał i patrzył. A członkowie Sanhedrynu szydzili: «Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli jest Mesjaszem, Bożym Wybrańcem».

Szydzili z Niego i żołnierze; podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, mówiąc: «Jeśli Ty jesteś Królem żydowskim, wybaw sam siebie».

Był także nad Nim napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: «To jest Król żydowski».

Jeden ze złoczyńców, których tam powieszono, urągał Mu: «Czyż Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas».

Lecz drugi, karcąc go, rzekł: «Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież – sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił».

I dodał: «Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa».

Jezus mu odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś będziesz ze Mną w raju».

Łk 23, 35-43

Odrzucony Król

To, co zatrzymuje mnie w tym słowie, które istotnie czytam jak zamknięcie pewnego etapu drogi, to odrzucenie Jezusa. Jest go w tym fragmencie bardzo dużo. Wydaje się, że za dużo: lud stał i patrzył, członkowie Sanhedrynu szydzili, żołnierze podają ocet szydząc, jeden ze złoczyńców urąga Mu… Za dużo tego zła, szyderstwa, wyśmiewania, domagania się od Jezusa jakiejś ściśle określonej przez szyderców aktywności… Skąd się to bierze? Mówił o tym Jezus kilka dni wcześniej:

nie rozpoznali czasu swego nawiedzenia

zob. Łk 19, 44 b

Można, niestety, nie rozpoznać czasu swego nawiedzenia. Dodajmy: nawiedzenia przez Miłość. Można nie rozpoznać Miłości, na którą się patrzy, z którą się rozmawia, którą się ma na wyciągnięcie ręki… Można wykoślawić Miłość stawiając Jej jakieś niedorzeczne wymagania… Niedorzeczność wymagań polega tutaj na tym, że szydzący z Jezusa nakazują Mu zejść z krzyża, wybawić siebie, łotrów… Nakazują Mu postąpić według ich poglądu, widzenia tej sytuacji według tego jakiego Mesjasza oni chcą mieć, jaką Miłość chcą widzieć. Dotykałem tego tematu w #niedzielanaserio z 16.10.2022 r. (zob. TUTAJ). Mówiłem wtedy:

my czasem chcemy być zwycięzcami, ale na własny wzór. Na wzór tego, by było nie tyle zgodnie z prawdą, ale zgodnie z moim widzimisię.

To widzimisię robi tu krecią robotę. Im widzi się Jezus jako spolegliwy, odpowiadający na każdą ich chęć, zgadzający się na każdą niechęć, potwierdzający każdy ich, nawet najgłupszy i destrukcyjny zamiar… Jezus, który nie będzie Prawdą, ale sympatycznym klaunem o użytecznej mocy, jakiego chciał Herod w Jezusowym procesie.

Odrzucona miłość

Na tym samym tle, nierozpoznanej miłości można odrzucić miłość współmałżonka. Miłość, która troszczy się o moje prawdziwe dobro. Dwa lata temu napisałem #niedzielanaserio o miłości i prawdzie (zob. TUTAJ). To ważny temat, bo w obliczu odrzucania miłości człowiek może nabrać wątpliwości czy postępuje słuszną drogą. Jezus z dzisiejszej Ewangelii uczy nas miłości w prawdzie, która nie cofa się pod szantażem społecznej presji czy osób najbardziej powołanych do rozpoznania Jego Osoby, miłości i misji. Jezus wytrzymuje ten napór wykrzywionego widzenia siebie, Jego misji i dalej kocha. Umie się modlić za tych, którzy nie pojmują miłości, którzy chcieliby Go zmusić, by „kochał ich” tak jak oni chcą, ale bez prawdy, a przecież co cytowałem już dwa lata temu:

Tylko w prawdzie miłość jaśnieje blaskiem i może być przeżywana autentycznie. Prawda jest światłem nadającym miłości sens i wartość (…). Bez prawdy miłość kończy się na sentymentalizmie. Miłość staje się pustą skorupą, którą można dowolnie wypełnić. W kulturze bez prawdy istnieje ryzyko wypaczenia miłości. Staje się ona łupem emocji oraz przypadkowych opinii jednostek, słowem nadużywanym i zniekształcanym aż po nabranie przeciwnego znaczenia.

Benedykt XVI, Caritas in veritate 3

Przyjęty Król

Właśnie dzięki tej postawie pełnej prawdy, miłości do końca Jezus zostaje w końcu rozpoznany pośród tego morza zła jako prawdziwy Król. Nie kto inny, jak jednej z łotrów, później okaże się, że takich ludzi jest tam na Golgocie więcej. Będzie rzymski żołnierz, który się nawróci kilka wersetów dalej, lud, który do tej pory stał i patrzył będzie wracał i bił się w piersi dając znak, że śmierć Jezusa dotknęła ich serc. To morze zła zostanie pokonane przez ocean miłości. Póki co, mamy łotra, który karci podobnego sobie i prosi Jezusa:

Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa

Łk 23, 42

Patrząc jak Jezus kocha, jak jest w tym prawdziwy, jak nie zdradza miłości (bo gdyby zszedł z krzyża spełniłby ich oczekiwania, ale zdradziłby miłość) uruchamia się w nim zdolność do przyjęcia prawdy o sobie, swoim życiu i ta prawda skłania go, by powierzył samego siebie Jezusowi. Przyjmuje Jezusa jako Tego, kto może uratować go w najczarniejszej godzinie jego życia, w jego krytycznym punkcie.

Przyjęta miłość

I znów w taki sam sposób dobrze jest walczyć o małżeństwo, o miłość. Nie spełnianiem wykoślawionej wizji małżeństwa i miłości, ale autentyczną miłością, w której jest miejsce najpierw na własne przyjęcie miłości od Źródła miłości, a potem jest siła do tego by w prawdzie kochać, czyli afirmować i wymagać. Jezus, Jego życie, śmierć i zmartwychwstanie pokazują, że nie ma lepszej drogi. Bo w obliczu takiego zachowania Łotra Bóg mówi:

Dziś ze Mną będziesz w raju

Łk 23, 43

I o to też chodzi w małżeństwie – żebyście byli z Nim w raju. Drogą do tego jest prawdziwa miłość, która – trzeba to sobie jasno powiedzieć – jest trudna i nieraz po prostu boli. Nieraz może zalewać Was morze zła, ale pamiętajcie że oprócz niego jest też ocean miłości i to miłość zwycięża. Zawsze, w każdym położeniu, w każdej sytuacji i na środku tego morza i pośrodku oceanu niech z Waszych ust i serc nie schodzi modlitwa:

Jezu, wspomnij na mnie!

Dzień Tak na Serio

W najbliższą sobotę będzie czekać na Was pierwszy z odcinków pogłębionego tematu Dziedzictwa. W każdą ostatnią sobotę miesiąca, gdy przeżywamy #dzieńtaknaserio i modlimy się za powołanych do małżeństwa będziemy udostępniać kolejny odcinek tego formacyjnego cyklu dla Was. Listopadowy #dzieńtaknaserio w bliskości Adwentu będzie szczególną modlitwą za wszystkie rodziny, małżeństwa spodziewające się narodzin dziecka, starające się o poczęcie, a także za wszystkie dzieci.

ks. Maciej Dalibor
salwatorianin

Komentarze: 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *