Prawdziwa miłość
Boża Opatrzność
Ciekawym jest, patrząc z perspektywy ostatniego tygodnia i jego wydarzeń, że Pan wskazał nam na samego siebie siedem dni temu, przypominając, że tylko On jest Bogiem, żebyśmy na Nim oparli całe swoje życie, swoją codzienność, własne wybory i wszystko co nas dotyczy. Pan wiedział co czeka nas w tygodniu, który właśnie minął i dał nam takie Słowo, które miało pomóc nam przeżyć ten czas w najlepszy sposób.
Dziś Boża Opatrzność daje nam kolejną wskazówkę i mając na względzie to, co za nami i to co przed nami, mówi
Będziesz miłował
Mt 22, 37. 39
Po dwakroć powtarza to wezwanie i odnosi je po pierwsze do samego siebie
Będziesz miłował Pana, Boga swego
Mt 22, 37
A po drugie do mego bliźniego – każdego, którego miłować mam jak siebie samego (zob. Mt 22, 39). Jakby tego było mało modlitwa dnia, też przywołuje miłość w zestawie z wiarą i nadzieją i wskazuje, że o te trzy wielkie dary Pana Boga należy się modlić:
Boże, pomnóż w nas wiarę, nadzieję i miłość
Kolekta XXX niedzieli zwykłej
Okazuje się, że dobrze jest mi zauważyć, że czasem brak mi wiary, że nieraz zawodzi moja nadzieja, a i miłości przydałoby się więcej. Chodzi tu o pełną pokory postawę przyznania się przed sobą samym, że mam jako człowiek pewne braki.
Pięknie podzielił się tym pan Mateusz Ochman w czasie ostatniego Tygodnia Modlitw za Powołanych do Małżeństwa. Zachęcam, by odsłuchać sobie jego świadectwo (TUTAJ). Na jego końcu pokazał on, jak rozumie miłość, do której dziś wzywa nas Chrystus. Pan Mateusz mówił:
Miłość jest wtedy, jeśli potrafisz zrezygnować ze swego szczęścia, żeby ktoś inny był szczęśliwy. Miłość jest wtedy, kiedy matka wstaje o 23.00, o 1.00, o 3.00 w nocy, o 4.00 też (…) żeby nakarmić dziecko. Miłość jest wtedy, kiedy ojciec mówi: „a wiesz co, mam bardzo dużo roboty, ale trudno, ja do tej 3 w nocy posiedzę, żeby się chwilę z Tobą pobawić, chwilę dłużej (…)” Miłość jest wtedy, kiedy mówisz: „chodź dziecko, pójdziemy do lasu, pojeździmy na rowerze (…). Miłość jest wtedy, kiedy daje się swój czas, bo ten czas jest walutą (…) Jeśli wyda się Państwu, że wasza rodzina jest nieszczęśliwa (…) przypomnijcie sobie (…), że nigdy nie będziecie tak szczęśliwi jak wtedy, kiedy rezygnujecie świadomie ze swojego szczęścia dla innych, żeby wasi bliscy, żeby wasza rodzina mogła być szczęśliwa”
Mateusz Ochman (nagranie od 51’10)
Czym jest miłość?
Jednak skąd mam wiedzieć na czym miłość polega? Szczególnie dziś, kiedy na każdym kroku słyszymy o miłości, wolności, tolerancji, szacunku dla inności. Skąd mam wiedzieć, że przygotowanie śniadania dla małych dzieci to wyraz miłości, a zrobienie tego samego dla 30to letniego syna, który do południa wyleguje się w łóżku i żeruje na emeryturze mamy już nie, a może jest odwrotnie?
Przede wszystkim warto pamiętać o tym, że miłość definiuje Pan Jezus i to nie słowami, ale czynami. Papież Benedykt XVI w tekście o Bogu, który jest miłością (z serca polecam całość tekstu TUTAJ) stwierdził, że Jezus ucieleśnia pojęcia (zob. Deus caritas est nr 12). To ważne stwierdzenie, bo dzięki temu wiem u Kogo mam szukać odpowiedzi na pytanie z nagłówka. Widać to pięknie w dzisiejszej Ewangelii. Zwróćmy uwagę, że do Jezusa przychodzą uczeni w Prawie. Po co? Po to, by wystawić Go na próbę. Szukają sposobu jakby tu udowodnić, pokazać publicznie, że Jezus się myli, że nie jest tym za kogo się podaje, że Jego nauczanie nie ma znaczenia i nie jest prawdziwe. A On? A On mówi im:
Będziesz miłował
Mt 22, 37
Nie wnerwia się na nich, nie obrzuca ich słownym błotem, ale mówi o miłości. Co więcej Jego postawa jest ucieleśnieniem wypowiadanych słów. Zatrzymało mnie to dziś rano bardzo mocno. Ileż razy mówię o czymś ważnym, przekazuję jakąś prawdę, a moja postawa jest sprzeczna z tym co mówię. Myślę o mojej posłudze jako wychowawcy w seminarium, ale widzę to też w rodzinach gdy np. rodzice mówią dzieciom idźcie na Mszę, a sami nie idą, albo nie kłam, a sami kłamią – podobne przykłady można mnożyć. Idźmy dalej – to jest sytuacja, w której Jezus jest wystawiany na próbę, czyli celowo jest brany pod włos. Ktoś z premedytacją chce Go zdyskredytować, a On pomimo tego, z miłością mówi o miłości. A my? Nieraz jesteśmy prowokowani przez życie, różne sytuacje czy osoby. Czasem się zastanawiamy, jak się zachować, żeby okazać chrześcijańską miłość. Bywa, że do okazania tej miłości jesteśmy prowokowani, wystawiani na próbę. Co powiedzieć, gdy pytają o ustawę antyaborcyjną – liczy się matka, dziecko (czy ono w ogóle jest dzieckiem?) czy może oboje? Co zrobić, gdy mowa jest o związkach partnerskich osób tej samej płci – czy człowiek nie ma prawa do (no właśnie!) miłości? Jakie stanowisko zająć, gdy mowa jest o rozwodach, sztucznej prokreacji – czy ludzie nie mają prawa do szczęścia itd. Jeszcze większy problem zaczyna się wtedy, gdy rozmówca nie tyle pyta, bo szuka, chce się dowiedzieć, ale gdy po prostu wystawia mnie na próbę, chce mi udowodnić, że obojętnie co powiem i tak będzie źle – tak jak uczony w Prawie w dzisiejszej Ewangelii. Co wtedy? Mogę mieć jako człowiek problem z miłością. Mogę nie wiedzieć wszystkiego. Mogę się gubić i warto, żebym miał w sobie na tyle miłości własnej, abym się przed sobą samym do tego przyznał. Kiedy już uznam w pokorze serca, że nie jestem mistrzem świata w kochaniu – bo nieraz najchętniej wysłałbym na księżyc wszystkich homoseksualistów, zaraz za nimi księży, a potem aborcjonistów – to mogę rozejrzeć się za nauczycielem, za wzorem, a takim jest Jezus. Dlaczego? Bo,
nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich
J 15, 13
A On przecież oddał za każdego z nas swoje życie, gdy każdy z nas był jeszcze grzesznikiem (zob. Rz 5, 6). To jest klucz do tajemnicy miłości – oddający za mnie życie Bóg. Wspomniany wcześniej Papież idzie dalej i stwierdza, że wpatrywanie się w przebity bok Jezusa na krzyżu jest doskonałym obrazem, najbardziej radykalnej formy miłości, że od tego obrazu należy definiować czym jest miłość (zob. Deus caritas est nr 12).
Obecnie jednak słyszymy, że w imię miłości, wolności, tolerancji mam pozwolić każdemu na wszystko, co mu się tylko zamarzy. Czy na tym polega miłość? Czy po to Chrystus umierał na krzyżu ratując moje życie, abym ja teraz przyklaskiwał wszystkiemu co wymyślą ludzie? Nie, na tym miłość nie polega. Jeśli wpatruję się definicję miłości – Ukrzyżowanego Pana – to od razu widzę, że miłość to również trud, wymaganie, ofiara, że nie chodzi w niej o to by było miło, łatwo i przyjemnie, że nieraz trzeba będzie ukrzyżować swoje plany, porzucić własne marzenia, właśnie w imię miłości.
Rozpoznać miłość
Jakie więc mogę mieć narzędzie do tego, by pośród wielu propozycji rozpoznać prawdziwą miłość? Bo ona, jako wielki dar może zostać zdeformowana, ogołocona z sensu, bo można próbować przedstawić ją w krzywym zwierciadle (zob. Caritas in veritate nr 2, znów z serca polecam całość tego tekstu, szczególnie jego pierwszych dziewięć punktów; dostęp TUTAJ). Co nas ochroni od takiego fatalnego pomylenia miłości z jakąś jej podróbką? Prawda! Prawda ochrania miłość przed jej wypaczeniami. Jeśli słyszę, że Bóg mnie kocha, to wiem, że to jest prawdą, bo On dla mnie stał się człowiekiem, zrezygnował z przywileju swego bóstwa (zob. Flp 2, 6-11) i oddał za mnie życie. Jeśli moja Mama mówi mi, że mnie kocha, to wiem, że to jest prawda, bo ona wstawała dla mnie w nocy, siedziała i czytała mi bajkę, bo odkładała przez cały rok pieniądze nie kupując sobie nowej sukienki i butów, żebym mógł pojechać latem na kolonie, bo Ona, kiedy byłem nastolatkiem i robiłem głupie rzeczy nazywała je po imieniu i wyciągała z tego konsekwencje dając mi szansę na poprawę. Ta wspólna droga miłości i prawdy jest niezwykle ważna, gdyż:
Tylko w prawdzie miłość jaśnieje blaskiem i może być przeżywana autentycznie. Prawda jest światłem nadającym miłości sens i wartość (…). Bez prawdy miłość kończy się na sentymentalizmie. Miłość staje się pustą skorupą, którą można dowolnie wypełnić. W kulturze bez prawdy istnieje ryzyko wypaczenia miłości. Staje się ona łupem emocji oraz przypadkowych opinii jednostek, słowem nadużywanym i zniekształcanym aż po nabranie przeciwnego znaczenia. Prawda uwalnia miłość od wąskich dróg emocjonalności, pozbawiających ją treści relacyjnych i społecznych, i od fideizmu, pozbawiającego ją spojrzenia ludzkiego i uniwersalnego (…) Chrześcijaństwo miłości bez prawdy można łatwo zamienić na magazyn dobrych uczuć, pożytecznych we współżyciu społecznym, lecz marginalnych.
Caritas in veritate nry 3-4
Jeśli więc miłość nie opiera się na obiektywnej prawdzie, której gwarantem jest Bóg – Prawda, to nie jest ona miłością, lecz tkliwym sentymentalizmem, który nie prowadzi do rozwoju człowieka. Syna alkoholika matka kocha nie przez dawanie mu pieniędzy na butelkę, ale przez konkretne wymaganie, by podjął trud leczenia. Zadłużonego przez hazard męża nie kocha się przez przymykanie oczu, ale przez konkretny plan wyjścia z długów i zabranie mu karty kredytowej. Chorego na cukrzycę dziadka nie kocha się przez przynoszenie mu słodyczy, ale przez pomoc w zmierzeniu poziomu cukru we krwi. Ciężarnej kobiety nie kocha się przez udawanie, że jej dziecko nie jest człowiekiem, ale przez pomoc i jej i dziecku.
Tak, trudne bardzo są te dni, również w tej kwestii. To, co daje nam Pan na nasze spory, to
Będziesz miłował
Mt 22, 37
A miłość, by była prawdziwa, musi iść w parze z prawdą. Więc nie chodzi, żeby teraz wszystkich inaczej myślących wysłać na księżyc, ale o to, by każdego kochać, w prawdzie,
bo bez prawdy, bez zaufania i miłości do prawdy nie ma świadomości i odpowiedzialności społecznej, a działalność społeczna zostaje uzależniona od prywatnych interesów i logiki władzy, prowadząc do dzielenia społeczeństwa, a tym bardziej społeczeństwa zmierzającego do globalizacji, w trudnych momentach jak obecnie
Caristas in veritate nr 5
Tak, trudny to czas, wymagający ode mnie, nie od sąsiada, nie od kogoś z protestu takiego czy innego. Ode mnie ten czas wymaga nawrócenia serca, rachunku sumienia z prawdziwie chrześcijańskiej miłości. Nie z emocjonalnej huśtawki, ale z miłości takiej, jaką pokazuje mi Jezus. Stąd niezwykle aktualna okazuje się być dzisiejsza modlitwa dnia
Boże, pomnóż w nas wiarę, nadzieję i miłość i daj nam ukochać Twoje przykazania
Kolekta XXX niedzieli zwykłej
Niech ona w tym tygodniu wypływa każdego dnia z głębi naszych serc, jako modlitwa za samego siebie: Boże pomnóż w moim sercu wiarę w Ciebie, nadzieję na Twoją miłość i pomnóż również mą miłość, abym potrafił w prawdzie kochać samego siebie, innych ludzi i Ciebie według tego, jak pokazał to swoim życiem Twój Syn, a mój Pan, Jezus Chrystus, który niech będzie uwielbiony w każdym człowieku teraz i na wieki. Amen.
Człowiek szuka miłości, bo w głębi serca wie, że tylko miłość może uczynić go szczęśliwym.
Jan Paweł II