Rodzinne etiudy

Przyjmij…

30 listopada 2022 0 komentarzy

U progu tego Adwentu rozmawiałam z dwiema małymi dziewczynkami wychowującymi się w niepraktykującej rodzinie. Podziwiałyśmy płatki pierwszego śniegu w świetle ulicznych latarni. Aura iście świąteczna, więc i kilka zdań na temat zbliżających się świąt padło. – Lubimy święta, bo wtedy dostajemy prezenty. Ot, i tyle. Mocno jakoś odczułam pustkę takich świąt. Kalendarz adwentowy, którego okienka otwiera się, w oczekiwaniu na… No właśnie, na co, na kogo ? Światła ulicznych latarni, choćby nie wiem jak malownicze,  nie wystarczą, by rozproszyć panujące w sercu mroki. To może zrobić tylko Ten, który sam jest Światłością prawdziwą, bez którego zamiast Bożego Narodzenia zostaje tylko ulotna jak płatek roztapiającego się na rękawiczce śniegu Gwiazdka. Chwilę migocząca, dająca moment przelotnej radości i szybko gasnąca.  

W tegoroczny Adwent wchodzę jeszcze w łączności z Niedzielą Chrystusa Króla. Mocno poruszyła mnie #niedzielanaserio z tego dnia, do której można wrócić tutaj: 

Ksiądz Maciej mówił w niej o Królu, którego możemy przyjąć lub odrzucić. O Miłości, którą możemy przyjąć lub odrzucić. O Królu, który

objawia mi się na początku roku liturgicznego, jako Ten, który przychodzi by ocalać, podnosić, umacniać… Objawia się mi siebie w Osobie Dziecka, które zupełnie niepostrzeżenie wchodzi w historię świata…

Na takiego Pana Jezusa czekamy w te święta. Wydawałoby się, że nie może być piękniejszego Daru. Owe dziewczynki, choć zagubione, intuicyjnie wiążą świąteczny czas z obdarowaniem, czekają na prezent. Czy naprawdę w tegoroczne Boże Narodzenie chcę przyjąć Dar, który przynosi mi nie święty Mikołaj wchodzący przez komin, ale Bóg, który przychodzi na ziemię, by zamieszkać miedzy nami, w moim sercu, w moim małżeństwie, domu, codzienności.

Słowo, które staje się Ciałem i zamieszkuje miedzy nami, jak będziemy czytać w dzień Bożego Narodzenia w Prologu Ewangelii św. Jana. W tym samym Prologu usłyszymy też jednak

Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli

J 1

Im dłużej żyję na tym świecie, tym bardziej przekonuję się o tym, że życie wiarą to nieustanna i, paradoksalnie, niezwykle trudna szkoła przyjmowania. Z wiekiem gubimy gdzieś to, co jako dzieciom najczęściej wydaje nam się takie naturalne: puste ręce wyciągnięte by przyjąć wyczekany prezent. Czasem łatwiej jest dać niż przyjąć. Aby przyjąć naprawdę potrzebujemy pustych rąk, gdy tym czasem kurczowo trzymamy w nich nagromadzone przez lata nasze skarby: kontrolę, przeróżne zabezpieczenia, roszczenia, oczekiwania, uprzedzenia, lęki, zwątpienia, nieufności i tak pewnie mogłabym mnożyć bez końca. Chcemy urządzić się po swojemu, nic nikomu nie być winni. Przyjąć to podjąć ryzyko. Wejść w zależność, a przecież tak bardzo dążymy ciągle do niezależności. Zależność, która prowadzi do prawdziwej wolności. A Pan Bóg zawsze chce nam dać więcej niż się spodziewamy, niż wydaje nam się że zasługujemy. Nie daje nam Siebie, mówiąc: jeśli będziesz grzeczny, bo inaczej będzie rózga, ale obdarowuje Sobą bezwarunkowo, łaska po łasce. I tylko prosi, by Go przyjąć. Kiedy przemadlałam #niedzielęnaserio z Uroczystości Chrystusa Króla i słowo „przyjąć”, zaskoczyło mnie jak często ono pada w kontekście życia wiarą. Przyjąć chrzest, przyjąć komunię, przyjmij tę obrączkę, przyjmijcie Ducha Świętego, przyjmijcie  Światło Chrystusa, przyjąć  Słowo… Pan Jezus ofiarowuje się nam bezwarunkowo, w wolności i z miłością. 

Może warto z tego Adwentu uczynić sobie szkołę przyjmowania? Przeżyć ten czas przyglądając się, co zamyka mnie dziś, w obecnej chwili, na przyjęcie Miłości, może zbyt pędzę i nawet nie zauważam obdarowania obok mnie, może się boję, może wydaje mi się, że ciągle muszę tylko dawać, doskoczyć, może tyle razy po ludzku doświadczyłem odrzucenia, że nie potrafię  już zaufać, może tak zwyczajnie tyle razy się już rozczarowałem, że jedyne czego się spodziewam, to że otworzę pudełko a tu zonk. To może nie być łatwe, może wymagać pracy nad sobą, ale niech ten czas Adwentu stanie się dla nas szansą na wypuszczenie z rąk wszystkiego, cokolwiek to jest, co trzymamy zbyt kurczowo i co nie pozwala nam ufnie jak dziecko wyciągnąć ich po Dar. 

Zuzanna
Zychowicz-Skrzecz

Komentarze: 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *