Niedziela na serio

Szukać Jezusa

29 października 2022 0 komentarzy

Bogactwo

Jakiś czas temu dotykał z nami Pan Bóg tematu bogactwa. Uwrażliwiał, żebyśmy nie dali się zwieść i nie utożsamili życia tylko z tym, co doczesne, zewnętrznie widzialne i mierzalne. Byśmy przez to samych siebie nie zredukowali do konsumujących i konsumowanych na różne sposoby. Byśmy się wzajemnie nie zjedli, by użyć języka św. Pawła potrzeba nam dostrzegać coś więcej. Inny rodzaj bogactwa. Ten związany z umiejętnością zachwytu, zatrzymania się tzn. refleksji, dostrzeżenia drugiego tzn. poświęcenia się. Bogactwem jest też nasza wiara tzn. przyjęcie, że nad nami wszystkimi jest Ktoś, że ku Niemu skierowane są nasze dążenia, pragnienia, ambicje. Rozpoznanie, że ów Ktoś dzieli się z nami Sobą i zaprasza nas do tego samego. Dlaczego o tym mówię? Ponieważ zachwyca mnie dziś bogactwo niedzielnej liturgii słowa. Tej, gdzie mamy czytania z Księgi Mądrości, II Listu do Tesaloniczan oraz ewangelię o spotkaniu Jezusa z Zacheuszem w Jerychu. To m. in. w kontakcie z Bożym słowem możemy odkrywać całościowe bogactwo w naszym życiu i nie redukować, brać części za całość, co w efekcie prowadzi do tego wzajemnego pożerania siebie. Sięgnijmy więc z pragnieniem odkrywania bogactwa do dzisiejszej Ewangelii. Zachęcam, do uważniejszego przyjrzenia się każdemu z dzisiejszych czytań – jakoś mnie one bardzo w całości poruszają dzisiaj.

Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A pewien człowiek, imieniem Zacheusz, który był zwierzchnikiem celników i był bardzo bogaty, chciał koniecznie zobaczyć Jezusa, któż to jest, ale sam nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić.

Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». Zszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: «Do grzesznika poszedł w gościnę».

Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: «Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogoś w czymś skrzywdziłem, zwracam poczwórnie».

Na to Jezus rzekł do niego: «Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł odszukać i zbawić to, co zginęło».

Łk 19, 1-10

Modlitewne zaplecze

To całościowe bogactwo obecne w moim życiu związane jest z ustawieniem Stwórcy w centrum mojego życia, o co dopominała się zeszłotygodniowa liturgia słowa. Dotykała ona jakości naszej modlitwy, która to jest składową naszego bogactwa. Dzisiaj w drugim czytaniu otrzymujemy słowo na temat modlitwy. Modlitwy, którą ktoś zanosi za mnie, za nas, za Was drodzy małżonkowie, narzeczeni, rodzice, szukający drogi… Paweł Apostoł pisze do Tesaloniczan:

Modlimy się stale za was, aby Bóg nasz uczynił was godnymi swego wezwania i aby z mocą wypełnił w was wszelkie pragnienie dobra oraz działanie wiary. Aby w was zostało uwielbione imię Pana naszego, Jezusa Chrystusa – a wy w Nim – za łaską Boga naszego i Pana Jezusa Chrystusa.

2 Tes 1, 11-12

Słuchamy tego słowa oczywiście jako indywidualnie, specjalnie skierowanego do nas. Kojarzy mi się ono również z naszą propozycją #pomocnaserio Można powiedzieć, że ten cytat jest piękną syntezą tego, o co chodzi nam w #pomocy Chcemy, aby stale był ktoś, były takie osoby, które świadomie modlą się za Was narzeczeni, małżonkowie, rodzice. Chcemy, żebyście też Wy mieli taką świadomość, że są tacy, którzy się za Was modlą, dla których to jest ważne, byście mieli stałe zaplecze modlitewne.

Modlimy się o…

Św. Paweł daje nam w tym zdaniu kierunek dla modlitwy. Uczy o co się modlić. O co więc? Kilka rzeczy podaje Apostoł:

aby Bóg nasz uczynił was godnymi swego wezwania

– czyli o to aby każdy z nas mógł z całą hojnością zrealizować własne powołanie

aby z mocą wypełnił w was pragnienie dobra

– czyli by konkretnie przeze mnie działo się dobro

aby z mocą wypełnił w was działanie wiary

– czyli, by w życiu każdego z nas mocno dawała o sobie znać nasza relacja z Bogiem

aby w was zostało uwielbione imię Pana naszego, Jezusa Chrystusa

– czyli, by nasza codzienność była pochwałą Pana Boga

aby każdy z nas był uwielbiony w Jezusie Chrystusie

– czyli, by pełnia człowieczeństwa – świętość stała się udziałem każdego z nas.

Na deser św. Paweł podaje, że wszystko to ma się stać dzięki Bożej łasce, która ciągle nas uprzedza i stale nam towarzyszy, jak przypomina o tym jedna z modlitw mszalnych.

Sporo tych próśb i bardzo są one konkretne. Można by się przyjrzeć własnej modlitwie, czy takie prośby są w niej obecne? Czy w ogóle coś takiego jak świętość, chwała Pana Boga, pełnienie przeze mnie dobra, troska o mój własny rozwój w moim powołaniu znajdują się w przestrzeni mojego myślenia, troski…? Czy to są tematy, które podejmujecie w Waszych małżeńskich, rodzinnych rozmowach? Czy uczycie Wasze dzieci, że te sprawy są ważne, że stanowią one bogactwo człowieka?

Modlimy się bo…

Tutaj z pomocą przychodzi nam pierwsze niedzielne czytanie – mówiłem już o wielkim bogactwie liturgii słowa dziś? Chcę przywołać całość tego czytania z 11 i 12 rozdziału Księgi Mądrości:

Panie, świat cały przy Tobie jak ziarnko na szali, kropla rosy porannej, co opadła na ziemię. Nad wszystkimi masz litość, bo wszystko w Twej mocy, i oczy zamykasz na grzechy ludzi, by się nawrócili. Miłujesz bowiem wszystkie byty, niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś, bo gdybyś miał coś w nienawiści, nie ukształtowałbyś tego.

Jakżeby coś trwać mogło, gdybyś Ty tego nie chciał? Jakby się zachowało to, czego byś nie wezwał? Oszczędzasz wszystko, bo to wszystko Twoje, Władco, miłujący życie!

Bo we wszystkim jest Twoje nieśmiertelne tchnienie. Dlatego nieznacznie karzesz upadających i strofujesz, przypominając, w czym grzeszą, by wyzbywszy się złości, w Ciebie, Panie, uwierzyli.

Mdr 11, 22 – 12, 2

Tu jest piękna odpowiedź na pytanie, dlaczego się modlimy? Bo po pierwsze wobec Boga nie tylko każdy z nas z osobna, ale cały świat, cały wszechświat, którego nie potrafimy do końca ogarnąć jest jak ziarnko na szali. Czyli ja sam, każdy z nas, jest kimś jeszcze mniejszym wobec Stwórcy. I to właśnie jest piękne, że będąc tak małym jestem jednocześnie tak kochanym przez Boga, tak przez Niego chcianym, tak zaopiekowanym, tak prowadzonym, abym Mu uwierzył i zaufał. Czy możesz dać sobie dziś, w kolejnych dniach komfort, aby o tym pomyśleć, przy tej prawdzie się zatrzymać, pobyć z nią, pozwolić, by ona dotknęła Cię głęboko na dnie Twego serca? Jakby Ci się udało potem podzielić tymi myślami, wrażeniami z Twoją żoną/Twoim mężem – mogłoby to być owocne dla Waszej małżeńskiej więzi.

Bóg, który szuka

W końcu docieram do dzisiejszej Ewangelii. Ona jest pokazaniem tego I i II czytania w konkrecie, że to nie tylko słowa, ale czyny. Wiemy przecież doskonale o tym, choć czasem powątpiewamy, że u Boga wypowiedziane słowo jest od razu działaniem, że u Niego nie ma gołosłownego gadania, że u niego jest Słowo pisane wielką literą, czyli Jezus Chrystus: „Słowo, które stało się ciałem i zamieszkało między nami” (J 1), a On działa. Zresztą sam o sobie i o Ojcu mówi: „Ojciec mój działa do tej pory i ja działam” J 5, 17.

To działanie u Boga przejawia się w Jego szukaniu nas. Słyszymy dzisiaj (będę się posługiwał dosłownym tłumaczeniem z greki), że Jezus

przyszedł odszukać i uratować, co zaginione

Łk 19, 10

Szuka mnie właśnie po to, aby dzięki Jego obecności przy mnie, dzięki mojemu przyjęciu Go w moim życiu, przeze mnie, moje codzienne wybory działo się dobro. Bym dzięki temu dobru, podejmowanemu we współpracy z Bogiem, hojnie realizował moje powołanie, by widzialna była nasza więź i bym z dnia na dzień stawał się coraz bardziej podobny do Niego – Boga-Człowieka żyjącego pełnią życia.

Bóg, który chce ze mną mieszkać

Dlatego On nie poprzestaje na odnalezieniu mnie, mówi do Zacheusza:

pospieszywszy się zejdź, dzisiaj bowiem w domu twym trzeba mi pozostać

Łk 19, 9

On chce pozostać dzisiaj w moim domu. Chce, żeby to się stało dziś i to szybko. Przetłumaczone jako „zatrzymać się” greckie słówko meno sugeruje bardziej historyczny kontekst tego spotkania, że Jezus jest w drodze i szuka noclegu, chce się zatrzymać i ruszyć dalej. Jednak to słowo ma głęboko teologiczne znaczenie. Używa Go np. Jan ewangelista na oznaczenie relacji między Wcielonym Synem Bożym, a Duchem Świętym (zob. J 1, 32-33), relacji między Duchem Świętym, a uczniami (zob. J 14, 17), a także w scenie powołania pierwszych uczniów. Pytają oni Jezusa, gdzie mieszkasz, czyli gdzie trwasz, gdzie jest specyficznie Twoje miejsce? I Jezus zaprasza ich do tego miejsca mówiąc chodźcie, a zobaczycie!Ewangelista notuje wtedy: „Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego” J 1, 39

Pozostali, czyli zaczęli trwać w tym samym miejscu. To specyficznie Jezusowe miejsce stało się też ich miejscem. O to samo chodzi Jezusowi, gdy mówi Zacheuszowi potrzebuję już dziś zacząć u Ciebie trwać.

To jest też niezwykłe w perspektywie pokory Pana Boga. On mówi, że to jest Jego potrzebą, a to tak naprawdę ja potrzebuję Jego obecności, wspólnoty z Nim, bo ja jestem jedynie ziarnkiem na szali wobec Niego. Potrzebuję trwać z Nim w jednym miejscu, abym potrafił trwać w swoim powołaniu. Wasze małżeńskie bycie razem, trwanie razem, budowanie domu zaczyna się właśnie w tym punkcie. Jezus przychodzi do każdego z Was i mówi:

dzisiaj bowiem w domu twym trzeba mi pozostać

Łk 19, 9

Co zrobisz? Zejdziesz jak Zacheusz z pośpiechem, przyjmiesz Jezusa, będziesz czynił dobro? Czy może pozostaniesz na drzewie? Zacheusz podjął Jezusa, słyszymy przyjął Go rozradowany. Tego samego słowa użyje Łukasz pisząc o św. Marcie, która podjęła Jezusa, ugościła Go w swoim domu, a wiemy, że to był dom, w którym Jezus czuł się jak u siebie, dom Jego serdecznych przyjaciół.

I jeszcze jedno – Zacheusz przyjął Pana Jezusa, bo Go szukał. Pokazuje to wyraźnie tekst grecki w którym czytamy:

szukał, by ujrzeć Jezusa

Łk 19, 3

Będzie Ci łatwiej zejść z drzewa, gdy rzeczywiście w swym życiu szukasz Pana.

ks. Maciej Dalibor
salwatorianin

Komentarze: 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *