Kim jest?
Sposób na rozwój
Zakończyłem tydzień temu rozważanie zaproszeniem do pochodzenia z niedzielnym słowem Bożym. To jeden ze sposobów na rozwój w życiu duchowym. Opiera się on na cotygodniowej medytacji słowa Bożego i trwania przy tym słowie przez cały tydzień. Każdego dnia tygodnia wracam do niedzielnego słowa, czytam je na nowo, pogłębiam wątki, które dostrzegłem wcześniej. Staram się żyć tym słowem każdego dnia. Dokonywać wyborów podyktowanych przez to słowo. Czynić rachunek sumienia w świetle tego słowa. Dostrzegać, jak ono wypełnia się w moim życiu i jak to życie staje się jakościowo lepsze.
Trzeba w tym oczywiście wytrwałości, poświęconego czasu, nie zrażania się możliwym początkowym brakiem efektów.
Jednak niedzielna propozycja miała nie tylko dać narzędzie. Miała również rozpocząć pewien proces, sprowokować do bliższego kontaktu z Panem Bogiem. Teraz, w kolejną niedzielę, możesz wejść zaczynając od refleksji jak to zadanie udało Ci się zrealizować. Jak do niego podszedłeś. Czy wydało Ci się ono głupie, bezsensowne, a może za trudne, niemożliwe do zrealizowania w Twoim układzie dnia. Może z radością zauważyłeś, że to właśnie to czego potrzebujesz.
Ważne, by nie odpuścić. Nawet, jeśli miniony tydzień nic nie zmienił, jeśli nie wszedłeś w to, albo już drugiego dnia wiele spraw okazało się ważniejszych, albo mniej wymagających (!), to nie odpuszczaj idź dalej, albo rozpocznij od teraz.
Wsłuchajmy się więc w niedzielną Ewangelię:
Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową.
Mk 8, 27-35
W drodze pytał uczniów: «Za kogo uważają Mnie ludzie?»
Oni Mu odpowiedzieli: «Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków». On ich zapytał: «A wy za kogo Mnie uważacie?» Odpowiedział Mu Piotr: «Ty jesteś Mesjasz».
Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili. I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy wiele musi wycierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że zostanie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. A mówił zupełnie otwarcie te słowa.
Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: «Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku».
Potem przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: «Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je».
Kim jest?
Określenie swojej kondycji to jedno, a chodzi tu przecież o moją wiarę, czyli o miejsce Pana Boga w życiu. Jakby tego było mało, to żyjąc w małżeństwie każde z Was potrzebuje określić własną kondycję (zdanie drugiej strony może być tu pomocne), ale też trzeba określić Waszą małżeńską kondycję i miejsce Pana Boga pomiędzy Wami. Przez sakramenty wtajemniczenia (chrzest, bierzmowanie, Eucharystia) dokonaliście własnego wyboru bycia przy Chrystusie, należenia do Niego (to kwestia Twojej własnej kondycji), a przez sakrament małżeństwa zaprosiliście Jezusa pomiędzy siebie, do Waszej relacji miłości (to kondycja Waszego małżeństwa). To można jeszcze rozpatrywać na kolejnych płaszczyznach: macie dzieci, które najpewniej przynieśliście do chrztu, być może jesteście rodzicami chrzestnymi, czyli wyjątkowymi świadkami wiary dla kolejnych pokoleń. Te relacje też wymagają przyjrzenia się im od strony ich duchowej kondycji.
Jeśli więc przemodliło się swoją (osobistą, małżeńską, rodzicielską…) kondycję duchową, to dając się prowadzić słowu Bożemu stajemy przed pytaniem Jezusa o nasze postrzeganie Jego osoby. Kim Jezus jest dla mnie osobiście, kim jest w Waszym małżeństwie, rodzinie itd. Popatrz na miniony tydzień i określ jakie miejsce zajmował w nim Jezus w wydaniu osobistym, małżeńskim, rodzinnym? Zestaw to z konkretem, ile miejsca w Twoim życiu osobistym, małżeńskim, rodzinnym zajmował telewizor, praca, Internet, spotkania towarzyskie… Ile z czasu, który miałeś do dyspozycji sam dla siebie, ile z tego, który poświęciłeś żonie/mężowi, z tego przeznaczonego dla dzieci dałeś na jakie aktywności, jakim zaanagażowaniom. Ile Twojego czasu z żoną poświęciłeś na okazywanie jej uczuć, ile na opowiadanie o sobie, ile na słuchanie jej, ile na wspólną pracę, rozrywkę, sport, a ile z Waszego małżeńskiego czasu dostał Jezus? Ile On dostał Twojego osobistego czasu, który mogłeś poświęcić na piwko z kumplami, na mecz, na spanie… Ile Jezus dostał czasu, który spędzasz z dziećmi? I nie chodzi o to, byś zabierał dzieciom czy żonie, by dać czas Jezusowi. Chodzi o to, byś w każdej relacji, do której zaprosiłeś Jezusa dawał Mu czas. Żebyś był z Jezusem sam na sam, był z Nim razem z żoną, także razem z Twoimi dziećmi. Nie da się tego załatwić jednym z tych czasów. Podobnie, jeśli masz kilkoro dzieci, to potrzebujesz dać im czas wszystkim razem i każdemu z osobna. Nie da się tego podzielić, że skoro całą rodziną obejrzeliście dziś film, to już nie musisz dać czasu osobno swojej żonie, synowi i córce (choćby przez wieczorne zajście do pokoju każdego z dzieci i pobycie chwilę tylko z tym jednym dzieckiem i wtedy możesz razem z tym dzieckiem przez chwilę podziękować Panu Bogu, powiedzieć Mu: „Boże dziękuję Ci, że dałeś mi tak wspaniałą córkę, proszę Cię, abym potrafił ją jak najpiękniej kochać”). Tu może chodzić o drobne gesty, ale takie, które będą świadectwem tego, co tak naprawdę jest dla Ciebie ważne. Czy wiara, jest rzeczywistością, czy tylko deklaracją.
Weź zatem na ten tydzień tę kwestię i przyglądaj się sobie, Waszemu małżeństwu, rodzinie od tej strony:
A wy za kogo Mnie uważacie?
Mk 8, 29
Komentarze: 0