Życie ludzkie
Na pomoc rodzinie – 50 lat encykliki papieża Pawła VI „Humanae vitae”
Jedną z najbardziej zdumiewających rzeczywistości, którą człowiek może kontemplować, jest powstawanie nowego życia. To zdumienie budzącym się nowym życiem uświadamia człowiekowi
istnienie Wielkiej Tajemnicy, w której, choć uczestniczymy, to przecież nie jesteśmy jej źródłem
Każda rodzina, która cieszy się nowym życiem, jak i ta, która płacze z tęsknoty za dzieckiem, ma świadomość, że kiedy mówimy o przekazywaniu życia, wchodzimy na teren święty. Nie wolno deptać tej przestrzeni z brutalną siłą działań ideologicznych, czy rynkowo – ekonomicznych. Człowiek wierzący w Jezusa i Jezusowi ma świadomość, że
udział rodziców w przekazywaniu nowego życia, w tworzeniu tego sanktuarium życia, jakim jest rodzina, to ogromny dar i łaska, jakimi Bóg podzielił się z nami
Bóg daje człowiekowi udział w tajemnicy stwarzania, oraz w tajemnicy Trójcy Świętej. W tej Świętej Wspólnocie Osób więzią zespalającą jest Miłość, która rozumiana jest jako całkowity, bezinteresowny i bezwarunkowy dar z siebie, gdzie Bóg Ojciec oddaje Siebie samego całkowicie swojemu Synowi oraz Duchowi Świętemu, Syn, w relacji wzajemności, oddaje siebie samego Ojcu i Duchowi Świętemu, który też całkowicie ofiarowuje siebie Ojcu i Synowi. Podobnie jest w rodzinie. Osoby ją tworzące są zaproszone przez Boga do tego, by stanowić na ziemi obraz Trójcy Świętej. Mąż składa siebie samego w darze swojej żonie. Całą swoją miłość, pracę, trudy, uczucia, czas, troskę, łącznie ze swoim ciałem, tzn. wszystko co posiada i kim jest. W relacji wzajemności, żona oddaje mężowi całą siebie, tzn. swoją miłość, uczucia, serce, ciężką pracę, troskę o tysiące drobiazgów każdego dnia, łącznie ze swoim ciałem. Ta wzajemna miłość, to obdarowywanie siebie jest płodne, ponieważ przychodzi na świat człowiek – dziecko. Dlatego najpełniejszym obrazem Boga na ziemi jest rodzina. I ta rodzina z jej funkcją przekazywania życia musi podlegać ochronie. Kościół troszczy się zatem o rodzinę, jak o największy skarb.
W czasie Soboru Watykańskiego II papież Paweł VI zapowiedział, że tematem regulacji płodności Sobór nie ma się zajmować. Niejako zapowiedział w ten sposób powstanie osobnego dokumentu. 25 lipca 1968 ogłoszono encyklikę „Humanae vitae”, która porządkuje zasady moralne w dziedzinie przekazywania życia ludzkiego. Podejmuje ona temat ludzkiej rozrodczości i kontroli urodzin.
Kiedy ukazała się encyklika nasz euroatlantycki świat wchodził w rzeczywistość, którą nazywamy dzisiaj rewolucją kulturową, czy seksualną. Był to czas niepokojów związanych z demografią, dochodziły do głosu różnego rodzaju lęki, gdzie interes ekonomiczny, zaczynał deptać ludzką godność. Przewrót dokonywał się zarówno na ulicach europejskich miast, jak i w kampusach uniwersyteckich. Studenci szukali natchnień wolnościowych w ideologii marksistowskiej. Społeczeństwa, które odrzuciły chrześcijaństwo, wewnętrzną pustkę zaczęły wypełniać marksizmem, który dla tamtych pokoleń stał się swego rodzaju „religią”. Pod płaszczem wolności do głosu zaczęła dochodzić swawola.
W takich okolicznościach kończył się Sobór Watykański II i powstawała Encyklika Pawła VI. Dla samego papieża była jednym z najtrudniejszych dokumentów pontyfikatu. Pięć lat trwały prace nad tym dokumentem. Ojciec święty sam przyznał, że okupił te prace wielkim cierpieniem, długimi zmaganiami i konsultacjami.
Podczas sesji zorganizowanej z okazji 50. rocznicy ogłoszenia encykliki, abp Henryk Hoser mówił o profetycznym i wciąż aktualnym nauczaniu encykliki. Ten profetyczny charakter objawił się w przepowiedzianych przez Pawła VI skutkach działań antykoncepcji.
Papież trafnie przewidywał, że jej stosowanie otworzy szeroką i łatwą drogę zarówno niewierności małżeńskiej, jak i ogólnemu upadkowi obyczajów
Trzeba też zauważyć, że przy powstawaniu encykliki bardzo ważnym głosem, był ten z Krakowa. To właśnie pod Wawelem powstał tzw. „Memoriał Krakowski”, który był owocem pracy kard. Karola Wojtyły, oraz zgromadzonego wokół niego środowiska teologicznego. Ta praca miała być wsparciem dla papieża Pawła VI.
Okazuje się, że okoliczności powstawania encykliki były dramatyczne. Otóż przed jednym z najważniejszych głosowań w komisji pracującej nad encykliką, zdania członów tejże komisji nie były zgodne z dotychczasowym nauczaniem papieża. Większość była za antykoncepcją. Kard. Wojtyła nie zgadzając się z tym, opracował nowe argumenty, opierające się na personalizmie, które pomogły obalić błędne koncepcje. W tym czasie na zachodzie był już znany francuski przekład „Miłości i odpowiedzialności” Karola Wojtyły, czyli studium etycznego miłości i małżeństwa.
W naszym adwentowym cyklu #życieludzkie będziemy przypatrywać się treści ogłoszonej 50 lat temu encykliki. W każdym tygodniu adwentu pojawi się artykuł, w którym zostanie nam przybliżona i skomentowana treść papieskiego dokumentu. Z kolei na facebookowym profilu Tak na Serio będzie można spotkać się z czystym tekstem Pawła VI poprzez przygotowane grafiki. W okresie oczekiwania na świętowanie narodzin Zbawiciela zachęcamy do sięgnięcia po całość tego, bardzo ważnego dla nas, katolików dokumentu.
Salwatorianin wyświęcony w 2004 r. Pracuje jako rekolekcjonista. Głosi rekolekcje parafialne, dla zgromadzeń zakonnych i wspólnot. Obecnie zamieszkały w Bagnie. Pomaga w duszpasterstwie parafialnym, posługuje przy Kursach Alpha i przy prowadzeniu wspólnoty charyzmatyczno-ewangelizacyjnej
Wyjaśnijcie, jak stosowanie antykoncepcji ma logicznie się do statystycznego wzrostu zdrady i rozpusty? Umknął mi ten związek przyczynowo-skutkowy i badania statystyczne, na których budujecie państwo swoje koncepcje. Opieranie się na cnotliwych domysłach i argumenty z autorytetu jako argumenty pozamerytoryczne nie stanowią dowodu. Nie jest to wiarygodny artykuł. Do tego krajach Afryki, gdzie jest AIDS, stosowanie prezerwatyw może uratować życie i dzięki takim głosom jak papieża, ludzie mogą zwyczajnie umierać. Zastanówcie się wy podczas adwentu ile logiki formalnej się w życiu uczyliście, ponieważ to według niej działa świat czyli dzieło Pana i zgodnie z nią powinniśmy go opisywać. Chyba, że piszemy science fiction…