Życie ludzkie

O przyrodzie, demografii i roli kobiet

10 grudnia 2018 0 komentarzy

Kiedy czytamy pierwszą część encykliki, której dzisiaj poświęcamy kilka słów refleksji, widzimy dwa zasadnicze tematy. Papież mówi o nowych problemach, które pojawiły się w świecie, oraz o kompetencjach Kościoła, by tymi problemami się zajmować. W papieskim tekście czytamy:

Chodzi tu przede wszystkim o szybki przyrost naturalny. Wielu ludzi wyraża obawę, ażeby ludność świata nie powiększała się szybciej, aniżeli pozwalają na to stojące do dyspozycji zasoby, i żeby z tego powodu nie zwiększyły się trudności wielu rodzin i narodów, będących na drodze rozwoju.

W czasach powstawania encykliki, kiedy mieliśmy do czynienia z dużym przyrostem demograficznym, zaczęły pojawiać się obawy, które były wyrażane w różnych kręgach, że jest on dużym zagrożeniem dla świata. Pojawiały się przewidywania, które mówiły o tym, że przy takim przyroście naturalnym, jaki wtedy był, za kilkaset lat, na jednego człowieka, będzie przypadał 1 metr kwadratowy powierzchni. To przeludnienie będzie oczywiście generowało następne problemy. Jak w warunkach przeludnienia zadbać o właściwy poziom zabezpieczenia wszystkich potrzeb, związanych z wychowaniem, wykształceniem kolejnych pokoleń?

Następnym problemem, który pojawił się w czasach powstawania encykliki, a który papież zauważa jest rola kobiety w społeczeństwie, a także wartość miłości małżeńskiej. Ma to związek z tzw. „wyzwoleniem kobiety” i ze zmianą ról społecznych kobiety i mężczyzny. Czytamy:

Dają się również zauważyć pewne zmiany nie tylko w ocenie samej osoby kobiety i jej zadań w społeczeństwie, ale także w ocenie wartości miłości małżeńskiej oraz znaczenia stosunków małżeńskich dla tej miłości.

Trzecim wielkim obszarem problemów, który zauważa Papież w encyklice są konsekwencje postępu, jaki ludzkość zrobiła w dziedzinie opanowania i wykorzystania sił przyrody:

Należy wreszcie zwrócić szczególną uwagę na to, że człowiek dokonał tak zdumiewającego postępu w opanowaniu i racjonalnym wykorzystaniu sił przyrody, że usiłuje, rozszerzyć to panowanie na całe swoje życie, a więc na swój organizm, na swe duchowe uzdolnienia, na życie społeczne, wreszcie na same prawa, rządzące przekazywaniem życia.

Po pięćdziesięciu latach od powstania tej encykliki widzimy jasno, jak profetyczny był jej charakter. Papież widząc zmiany w społeczeństwie zdawał sobie sprawę, że Kościół musi odnieść się do tych spraw z perspektywy ewangelii.

Jeżeli przypatrzymy się bliżej „problemowi demograficznemu” to rodzą się pytania. Do czego tak naprawdę prowadzi upowszechnianie, reklamowanie, promowanie, a wręcz nachalne narzucanie modelu związków bez dzieci, czy też z małą ich ilością? Czy to rozwiązuje problemy społeczne? Po latach takiego myślenia widzimy dzisiaj narastanie problemów społecznych, również w bogatych krajach zachodnich, jak chociażby w przestrzeni systemów emerytalnych. Ktoś musi wypracowywać środki, by utrzymać siebie, swoje dzieci i swoich rodziców. Powstają też inne problemy, np. zachwianie relacji. Starzejące się pokolenia, porzucone, niechciane i niezaopiekowane wpadają w różne depresje, apatie, tracąc chęć do życia. To powoduje, że ludzi starszych usuwa się z życia ludzi młodych. I tak stoimy na progu niewyobrażalnego, przedchrześcijańskiego barbarzyństwa, w którym zabija się osoby starsze i chore. Potworność tych działań wzmaga fakt, że dzieje się to pod płaszczykiem humanitaryzmu i miłosierdzia.

 

Rodzą się też kolejne pytania. Czy nie jest tak, że tzw. „problem demograficzny” został sprowokowany przez te środowiska, które poczuły zagrożenie dla swoich, często nieetycznych interesów? W społeczeństwach, w których jest bardzo duży przyrost naturalny, swoje interesy miały i mają kraje, koncerny, firmy, które wykorzystując człowieka, jego bezsilność, dorabiają się ogromnych fortun. Przy dużym wzroście demograficznym łatwo o bunty społeczne, w czasie których rzeczywiście mogą być zagrożone interesy najbogatszych. Czy zatem straszenie społeczeństw niepokojącymi wizjami przeludnienia, nie kryje za sobą chęci obrony niesprawiedliwych stosunków społeczno-ekonomicznych?

Przed kolejnymi pytaniami stajemy patrząc na rolę kobiety w dzisiejszym społeczeństwie. Czy na dobre wyszło kobiecie i jej domowi to, że wmówiono społeczeństwom, iż kobieta swoje szczęście może znaleźć poza rodziną? Trudno zauważyć, żeby poziom szczęścia wzrastał tam, gdzie wyemancypowane kobiety przejmują męskie role. Oszukano kobiety, wmawiając im, że poczęte w nich nowe życie jest zagrożeniem dla ich wolności. Zatem ta, która według Bożego zamysłu jest świątynią życia, staje się cmentarną kaplicą, dodatkowo wypełnioną zatrutym czadem poczucia winy, które łatwo nie ustępuje. Poza małżeństwem i rodziną kobieta często staje się łupem tych, którzy chcą ją sprowadzić do przedmiotu seksualnego. Niemal każda reklama musi być opakowana w nagość kobiecego ciała. Rozbujała seksualność i wypuszczone na wolność demony żądz spowodowały, że na niesłychaną skalę rozwija się demoniczny handel żywym towarem, a kobieta zamiast przyjmować cześć i szacunek, jaki należy się tej, która jest, lub może być matką, stała się obiektem nieokiełznanego pożądania. Wpływa to na kondycję całych społeczeństw, które stają się uzależnione od pornografii, a tym samym niezdolne do konstruktywnych działań i podatne na różne manipulacje.

I ostatnie wielkie pytanie dotyczy tego, co, a może kto kryje się za tą niebywałą pychą człowieka, któremu wydaje się, że wiedza, odkrycia, coraz głębsze rozumienie praw rządzących światem przyrody, cały postęp techniczny, głębsze rozumienie ludzkiej psychiki, dają mu prawo, by stawiać siebie samego w miejsce Boga? Czymże są różne manipulacje genetyczne, czymże jest oderwanie poczęcia ludzkiego życia od ludzkiej miłości małżonków, jeśli nie wchodzeniem człowieka w miejsce należne tylko Bogu. Cały przemysł in vitro, to przecież deptanie praw danych przez Boga. Czy tutaj naprawdę chodzi o dobro człowieka? Czy nauka, z rozwoju której człowiek jest tak dumny staje tutaj na straży dobra dziecka i jego rodziców? Zdumiewające jest to, że w tym samym świecie, w którym dziecko bywa postrzegane jako zagrożenie, równocześnie jest przedmiotem tak wielkiego pożądania, że człowiek nie cofnie się przed niczym, żeby swój cel osiągnąć. Dlatego jest on gotowy, by manipulować zarodkami, zapładniać poza organizmem matki, żeby kosztem życia innych dzieci, mieć to jedno.

To co papież Paweł VI widział pięćdziesiąt lat temu, jako budzące się zagrożenie, dziś widzimy już jako dorosłego demona. Stąd podjęta, refleksja Kościoła, by stanąć w obronie człowieka. Papież zdawał sobie sprawę z powagi podjętych tematów, ale również z ich złożoności, dlatego czytamy w encyklice o trudnościach, jakie zaistniały przy pracach podjętych przez Nauczycielski Urząd Kościoła. Jednak te trudności nie mogły i nie mogą nikogo zniechęcać, ponieważ jest to walka w obronie dzieci Bożych.

Nie ulega bowiem wątpliwości, że – jak to wielokrotnie oświadczali Nasi Poprzednicy Jezus Chrystus, czyniąc Piotra i Apostołów uczestnikami swojej boskiej władzy i posyłając ich, aby nauczali wszystkie narody Jego przykazań, ustanowił ich zarazem autentycznymi strażnikami i tłumaczami całego prawa moralnego, a więc nie tylko ewangelicznego, ale także naturalnego. Prawo bowiem naturalne jest również wyrazem woli Bożej i jego wierne przestrzeganie jest ludziom konieczne do zbawienia.

 

Ks. Jerzy Morański SDS

Komentarze: 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *