Pani domu z różańcem
Modlitwy różańcowej nie nauczyłam się, jak to najczęściej bywa, od babci albo mamy. Właściwie kawał życia był mi on kompletnie obcy, nawet nie było go u nas w domu.
Mój pierwszy różaniec dostałam od Znajomej, gdy miałam 23 lata.
Było to na tym samym wyjeździe, na którym poznałam też mojego Męża. To był dość wyjątkowy różaniec, ponieważ owa Znajoma otrzymała go osobiście z rąk Papieża Jana Pawła II i bardzo robił na mnie wrażenie fakt, że św. Jan Paweł II trzymał go w swoich dłoniach, ale wtedy, szczerze mówiąc, jeszcze sama nie wiedziałam, co mam z nim zrobić.
Sięgnęłam po niego dopiero kilka lat później , kiedy długo i bezskutecznie staraliśmy się o pierwsze dziecko. Na jego paciorkach, za wstawiennictwem Jana Pawła II modliłam się, kiedy w naszym życiu pojawił się nasz syn. Ale po pojawieniu się dzieci, nowych obowiązków
różaniec znów poszedł w odstawkę.
W dodatku ja zgubiłam gdzieś po drodze relację z Matką Bożą i chyba musiałam sobie ją na nowo poukładać. Ale niedługo znów o sobie „przypomniał”. Często rozpoczynaliśmy spotkania wspólnotymałżeństw, do której należymy dziesiątkiem różańca. Ksiądz prowadzący spotkania opowiadał nam o swoim doświadczeniu modlitwy różańcowej, o trudnościach z nią związanych, o jej głębi i równocześnie prostocie i kontemplacyjnym charakterze.
Wtedy po raz pierwszy zwróciłam uwagę, że w modlitwie różańcowej nie chodzi tylko o „automatyczne wyklepanie zdrowasiek”
w którym oczywiście nie ma nic złego, bo modlitwa zawsze jest łaską, ale może być czymś więcej, może być naprawdę rozważaniem Tajemnic wraz z Maryją, wpatrywaniem się w Pana Jezusa, to On jest w jej centrum.
W tym czasie w naszym małżeństwie mieliśmy trudny czas, nie mogliśmy się porozumieć w wielu sprawach, atmosfera była dość napięta, a ja czułam się tym mocno zmęczona i samotna. Któregoś dnia, w momencie kompletnej bezradności, mimo „letniej” wtedy relacji z Maryją, po prostu wykrzyczałam do Niej z wielkim płaczem:
Jeśli Ty mi nie pomożesz, to już nikt mi nie pomoże
Dzień później zadzwoniła do mnie Przyjaciółka z informacją, że zakłada Różę za Męża i propozycją,żebym dołączyła – i tak zaczęła się przygoda. Na początku podchodziłam sceptycznie, bo słowo „Róża Różańcowa” kojarzyło mi się archaicznie, nie z moją grupą wiekową i nie zachęcało. Przez chwilę też wystraszyłam się zobowiązania: różaniec, codziennie, przez 20 miesięcy?! ? Szybko oczywiście okazało sie, że te wyimaginowane trudności, były mocno wyolbrzymione.
Po prostu codziennie wraz z innymi żonami modlimy się za naszych mężów, choć każda w swoim w domu, to jednak razem we wspólnocie.
Odmówienie dziesiątka różańca dziennie zajmuje nie więcej niż 4 minuty i prędko stało się to dla mnie nieodłączną częścią dnia. Równocześnie taka modlitwa to bardzo piękne doświadczenie i może być wielką łaską, każdego miesiąca każda z nas omadla jedną Tajemnicę. Kiedy rozpoczynam kolejną, odnajduję ją zawsze w Piśmie Świętym, czytam, rozważam, przywołuje każdego dnia i zaczynam odnajdywać w moim życiu. Bardzo doświadczam tego, że jak w naszej modlitwie za powołanych do małżeństwa Tak na Serio: „Maryja, Matka Pięknej Miłości czuwa nad naszym małżeństwem i jak to uczyniła w Kanie Galilejskiej wstawia się za nami u Swojego Syna…”.
Ona pomogła nam rozwiązać wiele trudności, a przede wszystkim zbliżyć się do siebie.
Jakiś czas potem powstała też Róża za dzieci, w której rodzice razem modlą się za swoje pociechy. Dziś modlitwa różańcowa stała się dla mnie czymś nieodłącznym, w wielu kątkach domu, kieszeniach, torebkach można u nas znaleźć różaniec.
Modlę się na różańcu zmywając, piekąc ciasta, wieszając pranie, idąc na zajęcia, na spacerze.
Choć ciągle szukam patentu na praktyczny, przenośny różaniec nieperfekcyjnej pani domu, którego
paciorki można by było przesuwać w trakcie różnych domowych czynności 😉 Chwytam za różaniec, kiedy w domu pojawiają się złości, kłótnie, wiszą nad nim czarne chmury, proszę po prostu o wsparcie w walce. Ostatnio za różaniec chwycił mój Mąż i razem modlimy się za powołanych do małżeństwa w #różanaserio. W październiku odmawiamy codziennie dziesiątek różańca razem z naszymi dziećmi w ramach wieczornej, rodzinnej modlitwy.
Modlitwa różańcowa uczy bardzo pokory, cierpliwości i wytrwałości – małych kroków.
Uczy uważnosci, otwiera oczy na Obecność Pana Boga, na drugiego człowieka, pomaga dostrzegać piękno. Obecność Maryi wnosi pokój i łagodność. Na pewno jest wielką łaską dla każdego, kto sięgnie po różaniec. Często komuś wydaje się, że to nie dla niego. Znam mężczyzn odmawiających różaniec za kierownicą samochodu, w drodze do pracy, na rowerze, w czasie treningu. Znam również młode osoby modlące się w autobusach, w drodze na studia, na spacerze z psem, w mieście, lesie, w górach, nad morzem, przy smażeniu naleśników, ale też w ciszy kaplicy przed Najświętszym Sakramentem.Tego roku spędzaliśmy wakacje nad morzem, nasi gospodarze – małżeństwo z 40- letnim stażem codziennie siedzieli razem po poludniu na huśtawce w ogródku, dopiero któregoś dnia zobaczyłam, że oboje mają w spracowanych dłoniach – on rybaka, ona matki, babci, ogarniającej cały dom dla gości – różańce, było w tym takie piękno, że aż człowiek miał wyrzuty sumienia, że zakłóca tę chwilę. To piękny przykład dla powołanych do małżeństwa.
Zuzanna Zychowicz – Skrzecz: żona, mama, nauczycielka języka francuskiego, zafascynowana Słowem Bożym 😉 i odkrywaniem Pana Boga w codzienności, a najbardziej w rodzinie – to jej pasja 😉
Piękne świadectwo .