Zakurzony przyjaciel
Ojciec Pio był obecny w mojej rodzinie od dawna, a w zasadzie od początku mojego życia. Moi rodzice przyjęli sakrament małżeństwa w dniu rocznicy śmierci Ojca Pio. Mama darzy go szczególnym szacunkiem, często modli się Koronką do Najświętszego Serca Pana Jezusa wg św. Ojca Pio, i bardzo ufa jego skutecznemu wstawiennictwu. Ma ku temu powody, mam je i ja…
Mama będąc w szpitalu i oczekując moich narodzin, modliła się powierzając mnie Ojcu Pio. Mając wcześniejsze trudne doświadczenia w tym obszarze – modliła się bym ja mogła się szczęśliwie narodzić i żyć. Gdy po porodzie okazało się, że jestem wcześniakiem i nie umiem ssać piersi, mama znów ruszyła do Ojca Pio z modlitwami. Obiecała – dziś już świętemu, że jak się wszystko szczęśliwie ułoży, to zamówi Mszę Świętą w intencji jego beatyfikacji. I tak też się stało. A ja u początku swojego życia zyskałam pięknego patrona i świętego przyjaciela. Ta przyjaźń trwa już przeszło trzydzieści lat i jest wciąż aktualna.
Za wstawiennictwem ojca Pio modliłam się w różnych intencjach, w czasie studiów o pomoc, w czas choroby o siły i zdrowie, w czasie smutków i trudności o światło i rozwiązanie problemów. Chodziłam czasem na Msze Święte z modlitwą o uzdrowienie za wstawiennictwem Ojca Pio. Miałam też okres buntu przeciw Świętemu – że skoro jest to patron cierpiący to jaki patron takie i moje życie. Trochę czasu zajęło mi zrozumieć, że cierpienie ojca Pio jest ogromnym skarbem w Kościele, i dojrzeć do tej przyjaźni, a może wciąż dojrzewać.
Dziś ten kult jest u mnie nieco zakurzony – kurz osiadł na ikonie Ojca Pio stojącej na komodzie, zniszczył się nieco obrazek noszony w portfelu, ale nie od użytkowania tylko od samego noszenia. Ten listopadowy czas i wspomnienie historii przyjaźni z ojcem Pio są dla mnie czasem refleksji nam moim zaangażowaniem w tę przyjaźń – odkurzeniem ikony i powracaniem do modlitwy. Listopad to dla mnie miesiąc otwartych drzwi między światami – tym ziemskim widzialnym i tym duchowym niewidzialnym. W tym miesiącu chcę szczególnie powierzać się Ojcu Pio, dziękując za dar mojego życia, za drogę którą przeszłam i za to, że wciąż cierpliwie jest blisko mnie, choćby w wizerunku na okurzonej ikonie, widzi moje życie i się mną opiekuje.
Justyna
Komentarze: 0