Przyjaciele

Za rękę z Maryją

29 listopada 2023 1 komentarz

Pewien dominikanin napisał w kontekście swojej przyjaźni ze św. Edytą Stein: „to nie my wybieramy świętych, ale oni znajdują nas”. Patrząc z perspektywy czasu na nasze życie, możemy potwierdzić, że i my tego doświadczyliśmy.

„Błogosławiona jesteś, Maryjo, i wywyższona przez Pana, On wielkich rzeczy w Tobie dokonał, Niepokalana…”

Ola urodziła się w maju, miesiącu nazywanym maryjnym, który zawsze uważała za najpiękniejszy miesiąc. Pierwsza pieśń, którą jako dziecko kojarzyła z Kościołem, to: „Była cicha i piękna jak wiosna”, a ulubioną modlitwą zawsze był różaniec. Odkąd pamięta, jej mama chodziła na „majówki”, a jej porannemu wstawaniu do szkoły towarzyszył śpiew „Godzinek” z kuchennego radia.

Dawid urodził się w Zduńskiej Woli i został ochrzczony w tym samym kościele, co św. Maksymilian Maria Kolbe, wielki czciciel Niepokalanej. Od dziecka w jego domu Matka Boża była otoczona szczególną czcią, a codzienne zawierzenie się Jej opiece było dla niego naturalne, odkąd pamięta. Jego tato, będąc ojcem sześciorga dzieci, każde ich poczęcie ofiarowywał Maryi. Od młodzieńczych lat związany z parafią pw. św. Karola Boromeusza (obecnie Sanktuarium MB Łaskawej, Patronki i Opiekunki Małżeństwa i Rodziny) to właśnie Matce Bożej Łaskawej zawierzał narodziny każdego dziecka. Przed Jej obliczem bywał również w szczególnie trudnych dla rodziny sytuacjach, takich jak zagrożona ciąża mamy, której przy porodzie lekarze kazali wybierać, czy mają ratować ją czy najmłodszego brata. W wieku 8 lat Dawid przystąpił z całą klasą do Rycerstwa Niepokalanej i od tamtego czasu modli się co dzień modlitwą: „O Maryjo, bez grzechu poczęta…”.

„O Pani, ufność nasza w modlitwy Twej obronie, chroń nas, Królowo Pokoju!”

Oboje wychowaliśmy się w parafii pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Pokoju we Wrocławiu, którą opiekują się Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. Dawid był tutaj przez wiele lat ministrantem, dzisiaj przy tym samym ołtarzu służy nasz 11-letni syn.

Poznaliśmy się, będąc na studiach, w redakcji gazety parafialnej „Królowa Pokoju”, a parą zaczęliśmy być 2 lutego, w święto Ofiarowania Pańskiego, potocznie zwane Matki Bożej Gromnicznej. Później odkryliśmy, że był to czas, gdy oboje modliliśmy się: Dawid – o dobrą żonę, i Ola – o dobrego męża. Ta pierwsza data na naszej wspólnej już drodze stała się początkiem świadomego zapraszania Maryi do naszego życia.

„Ave, Ave Maria, Tobie zawierzam to, co mam…”

Od tamtego pamiętnego 2 lutego każdą tzw. małą rocznicę postanowiliśmy spędzać na Jasnej Górze, dziękując Maryi za siebie nawzajem i zawierzając Jej naszą miłość. Podczas pierwszej takiej pielgrzymki byliśmy świadkami ślubu w Kaplicy Cudownego Obrazu. Pamiętamy, jak pomyśleliśmy, że oto Maryja wskazuje nam drogę…
Dawid wiedział, że chce się oświadczyć w święto maryjne i początkowo planował zrobić to 15 sierpnia. Ostatecznie, stało się to 26 sierpnia 2010 roku, w Uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej, a najważniejszym świadkiem tego wydarzenia była Maryja z Dzieciątkiem. To u stóp Jej pomnika na Ostrowie Tumskim Dawid usłyszał upragnione: „Tak”. Datę ślubu udało się nam ustalić na 27 sierpnia rok później.

„Maryjo, chcę zamieszkać z Tobą, naucz mnie kochać jak Ty…”

Zależało nam na tym, by Maryja była stale, w widoczny sposób obecna w naszym życiu małżeńskim. Od niej chcieliśmy się uczyć, Ją stawialiśmy sobie za wzór. Gdy animatorzy ze wspólnoty, do której wstąpiliśmy na początku małżeństwa, postanowili podarować nam sporych rozmiarów obraz Matki Bożej w ozdobnej złoconej ramie, nie wahaliśmy się ani chwili. Z radością zawiesiliśmy go na ścianie wynajmowanego wówczas mieszkania. Ale Maryja nie chciała być tylko „na ścianie”. Rok później wyryła swoje cudowne oblicze w naszych sercach…

„Maryja, Ave Maryja, u Boga nam wybłagaj zdroje łask, by świat lepszy był, by w miłości żył. O Maryjo, miej w opiece dzieci swe…”

Na początku czerwca 2013 r. wybraliśmy się z niespełna rocznym synkiem na kilka dni do Zakopanego. Tam dotarła do nas informacja, że nowo wybrany Papież Franciszek zaprosił cały świat na godzinną globalną adorację Najświętszego Sakramentu – pierwszą taką w dziejach Kościoła – 2 czerwca o godzinie 17.00 czasu rzymskiego.
Postanowiliśmy udać się na tę adorację do kaplicy w Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Godzina w ciszy z małym dzieckiem wydawała się niemożliwa, ale stała się faktem. To był piękny czas przed Panem w Jej gościnnych progach.
Następnego dnia, dokładnie o 17.00, wjechał w nas zjeżdżający z górki rozpędzony samochód dostawczy. Uderzył w bok, idealnie pomiędzy fotelem kierującego Dawida a fotelikiem synka. Przeciągnął nas o kilkanaście metrów. Przybyli na miejsce policjanci po obejrzeniu zapisu z monitoringu nie chcieli uwierzyć, że nie ma ofiar śmiertelnych. Skasowane auto, a my praktycznie bez szwanku. Nie mieliśmy wątpliwości, że to Ona nas uratowała…

„Jest zakątek na tej ziemi, gdzie powracać każdy chce…”

Naturalnym dla nas było, że nasze życie rodzinne chcemy ofiarować Matce Bożej w opiekę. Postanowiliśmy także przekazać miłość do Niej naszym dzieciom. Przez kilka lat mieliśmy łaskę uczestniczyć w nocnych czuwaniach na Jasnej Górze, które nasze dzieci do tej pory z podekscytowaniem wspominają. Później podjęliśmy decyzję, że chociaż raz do roku będziemy całą rodziną pielgrzymować na Jasną Górę, by pokazywać naszym dzieciom, że tam, u Mamy, jest nasz wspólny dom.
Od najmłodszych lat opowiadamy synowi i córce o Maryi, uczymy ich modlitwy różańcowej, Apelu Jasnogórskiego i maryjnych pieśni – dzisiaj znają ich naprawdę sporo i mają swoje ulubione, które przy różnych okazjach lubimy wspólnie śpiewać. I ze wzruszeniem słuchamy, jak młodsza córka opowiada, że ma dwie mamy: jedną Maryję w niebie i drugą Olę na ziemi.

„Mama czuwa, mama wie, czego każde dziecko chce, mama kocha, mama wie najlepiej…”

Matczynej troski Maryi ponownie doświadczyliśmy mocno w ostatnich miesiącach, gdy nasiliła się ciężka choroba serca Dawida. Od kilku lat żyje on z wszczepionym kardiowerterem, który nigdy nie musiał „interweniować”, aż do 15 sierpnia tego roku. Wtedy, nad ranem, „strzelił” po raz pierwszy, przywracając – jak defibrylator – tętno słabnącemu Dawidowi. Gdy palce przesuwały drewniane koraliki różańca, a usta bezgłośnie szeptały słowa modlitwy, serce wiedziało, że Mama jest i czuwa…
Dwa miesiące później zawitała Ona do naszego domu w obrazie Matki Bożej Kodeńskiej, peregrynującym po parafii, bo wiedziała, że będziemy potrzebować Jej umocnienia. Dodała nam sił na zbliżający się trudny tydzień, gdy trzeba było wezwać do Dawida pogotowie i z drżeniem serca czekać na kolejne diagnozy i operację.

„Jeśli masz chwile smutne w swym życiu, powierz się Matce. Kiedy rozpacz rozdziera twe serce, ofiaruj się Jej. Matce, która pod krzyżem stała, Matce, która się z Synem żegnała, która uczyć cię będzie pokory, cierpienie znieść ci pomoże…”

To ulubiona pieśń maryjna Dawida. Życie nasze: codzienne, małżeńskie i rodzinne, jest naznaczone krzyżem. Jak każde. Nie ma życia i miłości bez krzyża. Uświadomienie sobie tego nie było łatwe. Ale zrozumienie, że nie dano nam go większego, niż jesteśmy w stanie udźwignąć i – przede wszystkim – że nie niesiemy go sami, dało siłę, by ten krzyż brać na swoje barki, by od niego nie uciekać, ale też by na nim się nie zatrzymywać. Jak Maryja.

Chcemy uczyć się od Niej nie tylko tego, jak z pokorą znosić cierpienie, ale też jak codziennie mówić Panu Bogu „tak”, szczególnie wtedy, gdy nasze plany nie pokrywają się z Jego wolą. Dostaliśmy naprawdę kochającą Matkę, potężną Pomoc, wielką Orędowniczkę i wierną Przyjaciółkę na tę wspólną ziemską drogę. Dzisiaj nie wyobrażamy sobie iść przez życie inaczej jak za rękę z Maryją.

„Wielbi dusza moja Pana, raduje się duch mój w Bogu moim Zbawcy…”

Przed nami Adwent, czas radosnego oczekiwania na przyjście Pana. W tym roku w naszej rodzinie będzie to czas szczególny, bo spodziewamy się narodzin córeczki. O jej istnieniu wiemy od Uroczystości Zwiastowania Pańskiego i jest ono dla nas dowodem na to, że Pan Bóg jest prawdziwie Dawcą Życia. Termin mamy na 6 grudnia, ale wcale byśmy się nie zdziwili, gdyby urodziła się dwa dni później…

Ola i Dawid

Komentarze: 1

Jedna odpowiedź do “Za rękę z Maryją”

  1. Remigiusz pisze:

    Piękne świadectwo 🙂 dziękuję

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *