Szukaliśmy domu
„Dla mnie św. Józef był takim 'byle jakim’ świętym” – stwierdził mój Mąż. „Bo właściwie to czego on jest patronem? Bardzo wielu rzeczy… a jak święty jest od wszystkiego, to tak naprawdę od niczego.”
Ja traktowałam św. Józefa raczej obojętnie. Jeden z wielu świętych. Nie miałam potrzeby zwracać się akurat do niego z prośbą o wstawiennictwo w jakiejkolwiek sprawie.
Nasza bliższa znajomość ze św. Józefem zaczęła się całkiem interesownie. Mieszkaliśmy w 60-ciometrowym mieszkaniu, a rodzina po raz kolejny się powiększyła. Zaczęliśmy myśleć o przeprowadzce. Znajomi, którym opowiadaliśmy o naszych odległych planach, polecali nam różnych świętych jako wstawienników w tej pełnej wyzwań kwestii. Ostatecznie, postanowiliśmy prosić o pomoc w przeprowadzce św. Józefa. Ustaliliśmy więc, że codziennie będziemy odmawiać litanię do św. Józefa w tej właśnie intencji.
Nasza sytuacja nie była zbyt różowa. Pracował tylko Mąż, a ja zajmowałam się dziećmi, co sprawiało, że nie mieliśmy zbyt dużej zdolności kredytowej. Wychodziło na to, że musielibyśmy najpierw sprzedać mieszkanie, żeby dostać kredyt na nie za drogie większe lokum, a i tak było to mocno ryzykowne. Dodam, że mój Mąż nie lubi ryzyka, za to bardzo lubi liczyć i wychodziło mu z tych obliczeń, że ryzyko jest zbyt duże. Miał zatem św. Józef, co robić.
Modliliśmy się litanią do św. Józefa mniej więcej trzy lata. Przez ten czas wiele się wydarzyło. Przede wszystkim był to czas naszego dogadywania się. Musieliśmy zdecydować, czy oboje jesteśmy gotowi na przeprowadzkę, co będzie najlepsze dla naszej rodziny, gdzie i do czego chcemy się przeprowadzić, jak zorganizujemy na to pieniądze. Musieliśmy wprowadzić liczne poprawki i ustępstwa do naszych wizji wymarzonego domu. Zweryfikować to z tym, co było dostępne na rynku nieruchomości, a potem były kolejne poprawki i kolejne ustępstwa. (Bo jakoś to tak jest, że nie ma zbyt wielu domów jednorodzinnych z dużym ogrodem w centrum miasta za przystępną cenę.)
W tym czasie św. Józef dawał się nam poznać coraz bardziej. Rozważania poszczególnych wezwań litanii, czytanie fragmentów Pisma Świętego, gdzie bohaterem był św. Józef, trafianie na filmiki o cudach św. Józefa… Takie prowadzenie Ducha Świętego sprawiało, że coraz lepiej poznawaliśmy postać tego cichego świętego. Świętego, który w Piśmie Świętym nie wypowiedział ani jednego słowa, a tak wiele pokazał swoim postępowaniem. Gdzie jego „byle jakość” okazała się być wielozadaniowością. Gdzie jego pokora była godnym naśladowania przykładem, a jego zaufanie wzorem na dziś.
Po prawie trzech latach modlitwy do św. Józefa zdecydowaliśmy się na ostateczny krok: wystawiliśmy na sprzedaż nasze mieszkanie. Był początek roku 2022. Sytuacja na rynku nieruchomości po kolejnych falach covida sprawiła, że wszystko zdrożało. Był to też czas zmian w podatkach, które sprawiły, że ludzie nie wiedzieli, ile pieniędzy dostaną. Rosja zaatakowała Ukrainę, dając początek wojnie, co i wśród Polaków wywołało falę obaw. Zmieniły się warunki kredytowania, tak że wielu straciło zdolność kredytową. Nic dziwnego, że wśród takich zawirowań oferta sprzedaży naszego mieszkania nie cieszyła się zbyt wielkim zainteresowaniem.
Potencjalni klienci zaczęli się pojawiać dopiero po 19 marca czyli święcie św. Józefa Oblubieńca! Dużo jeszcze musieliśmy poćwiczyć się w zaufaniu, chociaż targały nami wątpliwości, a nie raz przychodziło również zwątpienie, zanim ostatecznie udało się sprzedać mieszkanie i kupić dom, w którym niebawem zamieszkaliśmy. Mieszkamy teraz na wsi, a kościół, do którego chodzimy, jest kościołem filialnym. Jakież było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że parafia, do której należymy, ma za patrona św. Józefa!
Z wdzięczności i zachwytu nad osobą św. Józefa daliśmy takie imię naszemu najmłodszemu synowi, który począł się już w nowym domu. Myślę, że to jednak dopiero początek naszej przyjaźni ze św. Józefem, który zajmuje się tak wieloma sprawami, że Mąż może go prosić o pomoc przy remoncie, a ja o wsparcie przy porodzie, razem prosząc go o wstawiennictwo dla naszej rodziny.
Liwia i Szymon
Komentarze: 0