Zaległe miejsce
Odkąd jesteśmy małżeństwem, to przy okazji zwiedzania różnych miejsc, staramy się znaleźć jakiś kościół, najchętniej Sanktuarium i uczestniczyć we Mszy Świętej. A że lubimy dużo jeździć, to i dużo odwiedziliśmy. Mamy swoją listę miejsc, do których chętnie wracamy, mamy też listę miejsc, do których chcielibyśmy pojechać. Jednym z takich miejsc, do którego chcieliśmy pojechać było Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu. W zasadzie, od dłuższego czasu było to marzenie Mamy. Dlaczego akurat to miejsce? Ano dlatego, że w tym właśnie kościele ukochana Babcia Mamy zamówiła Mszę Świętą w naszej intencji, która się odbyła dokładnie w dniu naszego ślubu o tej samej godzinie. To było 12 lat temu. Lata mijały, a jakoś tak się nie składało, żeby pojechać do Kalisza. To dość daleko od naszego miejsca zamieszkania, więc odkładaliśmy tą wizytę na „przy okazji”. Aż tu pewnego dnia wreszcie taka „okazja” się nadarzyła.
Chytry plan
Mieliśmy do wykonania pracę w Poznaniu, pojechaliśmy naszym campervanem i zabraliśmy dzieci. Pracę skończyliśmy wcześniej i mieliśmy jeden dzień wolnego. Wiedzieliśmy tylko, że na drugi dzień mama chrzestna naszego najmłodszego syna i jej mąż – nasi przyjaciele z Warszawy świętują rocznicę ślubu. I to nie byle jaką, bo 20!!! Postanowiliśmy zrobić im niespodziankę i wpaść z życzeniami. Oczywiście jak to u nas bywa, spontanicznie ustaliliśmy plan. Podróżowanie najkrótszymi i najpostszymi drogami to nie nasza bajka, więc plan zakładał, że w drodze z Poznania do domu w Krakowie, odwiedzimy Warszawę, a „przy okazji” zahaczymy też o Kalisz 🙂 Da się? Da się 😛
Miasto św. Józefa
Samo miasto nas zachwyciło swoimi pięknymi budowlami i architekturą. Chcielibyśmy tam wrócić na spokojnie, mając więcej czasu na zwiedzanie. Sanktuarium św. Józefa położone jest w samym centrum. Martwiliśmy się o parking. Jednak mieliśmy szczęście i udało się nam zostawić samochód bardzo blisko kościoła. Mieliśmy ponad godzinę czasu do Mszy Świętej, wybraliśmy się więc na spacer. Obok Sanktuarium jest przepiękny park, w którym można podziwiać między innymi dąb piramidalny posadzony dla upamiętnienia wizyty Ojca Świętego Jana Pawła II.
Po spacerze poszliśmy na Eucharystię.Fajnie było być wreszcie w miejscu, o którym się myślało od dłuższego czasu. Zresztą co tu dużo mówić, lubimy św. Józefa. Jest patronem rodzin takich jak nasza. Wiele mu zawdzięczamy, więc przy okazji mogliśmy podziękować za otrzymane łaski 🙂 Podczas Mszy Świętej został odczytany „słynny” list ówczesnego biskupa (bez komentarza)… A na ogłoszeniach duszpasterskich zachęcano do uczestnictwa w procesji Bożego Ciała dookoła Rynku. No tak trochę te dwa akcenty nie bardzo mi pasowały do rodzinnego Sanktuarium, bo mając na uwadzę wytyczne sanepidu i reżim sanitarny niekoniecznie było to rozsądne… Ale nie nam to oceniać.
Miłe zaskoczenie
Po Mszy Świętej przeszliśmy dookoła kościoła, bo chcieliśmy zamówić mszę w konkretnej intencji. Niestety wszystko było pozamykane. Kiedy już mieliśmy iść do samochodu, wypatrzyliśmy księdza wychodzącego z Zakrystii. Wrócił się ze mną do środka, przyjął intencję, posłuchał w wielkim skrócie naszej historii i podarował nam książkę o Cudach Św. Józefa. Taki miły akcent na koniec naszego pobytu.
Aga i Marcin
Komentarze: 0