Siła by kochać
Znak miłości
Zakończyliśmy tydzień temu na Krzyżu Chrystusa. Była też mowa (w wersji audio) o wzajemnym błogosławieniu siebie w małżeństwie, co może się odbywać w słowach:
Błogosławię Ci lub niech Cię Bóg błogosławi czy też zostań z Bogiem
To takie proste oddawanie swej żony/męża pod opiekę miłości. Być może warto wzbogacić Waszą komunikację o takie zwroty. Można też mówić: niech miłość moja stale Ci towarzyszy albo tradycyjne kocham Cię. Dodając do tego znak krzyża nakreślony na czole współmałżonka stwarzacie między sobą i Bogiem niezwykłą więź, bliskość, nawet intymność kiedy ten znak krzyża przypieczętowany będzie jeszcze pocałunkiem. Być może któreś z Was będzie się odruchowo broniło przed takim manifestowaniem wiary i miłości. Tym bardziej warto takie drobne elementy wprowadzać, by jakoś przełamywać opory związane ze wspólnym praktykowaniem wiary, modlitwy. Taki znak krzyża na czole plus pocałunek i słowo to już jest piękna Wasza małżeńska modlitwa. To też jest przyznanie się, że potrzebujecie między Wami Boga, by się coraz piękniej kochać.
W przestrzeni własnej modlitwy też warto zwrócić uwagę na czyniony przez nas znak krzyża. Na początku każdej modlitwy, Mszy Świętej, przed jedzeniem, podróżą, przechodząc obok kościoła – jest tyle okazji w ciągu dnia, by przypominać sobie tym znakiem, że Bóg jest Miłością i że nie są to puste słowa, bo tę miłość On nam uwiarygodnił przez oddanie za nas swego życia. Z tego też powodu ten znak warto wykonywać z szacunkiem, starannie. Właśnie po to, by pokazać sobie, a może i innym, jak krzyż jest ważny. Cytat, który nieudolnie próbowałem tydzień temu wywołać (w wersji audio) na szybko z pamięci jest taki:
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie, a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Słowo na ten tydzień
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi. Jeśli zabiera ci płaszcz, nie broń mu i szaty. Dawaj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje. Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie.
Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to należy się wam wdzięczność? Przecież i grzesznicy okazują miłość tym, którzy ich miłują. I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam dobrze czynią, jaka za to należy się wam wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią. Jeśli pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to należy się wam wdzięczność? I grzesznicy pożyczają grzesznikom, żeby tyleż samo otrzymać.
Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, ubitą, utrzęsioną i wypełnioną ponad brzegi wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie».
Łk 6, 27-38
Którzy słuchacie
Jezus w drugiej części kazania na równinie jakby trochę prowokuje. Tydzień temu rozpoczął uroczyście mówić od razu, do wszystkich: błogosławieni jesteście. Dziś zaczyna:
Powiadam wam, którzy słuchacie
Łk 6, 27
Zatrzymuje mnie to. Czy ja rzeczywiście słucham Jezusa? Czy daję Mu posłuch? Jakie miejsce zajmuje On pośród tych osób, których słucham. Słucham rozumiem tutaj, jako dawanie uważności, liczenie się z czyimś zdaniem. Ile czasu dostaje ode mnie Jezus, aby mógł do mnie mówić? Na ile liczę się z Jego zdaniem?
Po drugie ten początek sformułowany przez Jezusa zaznacza, że zaraz nastapi coś, co można pojąć tylko słuchając wcześniej Jezusa. Nie mając fundamentu w postaci tego, że wiem o Bogu to, że zainteresowany jest On moim szczęściem, że On sam dla mojego szczęścia zrobił i ciągle robi niezwykle dużo, że On kocha swoje dzieci, a w tym mnie. Jeśli nie usłyszałem dobrze początku Jego kazania, gdy mówił:
Błogosławieni jesteście wy, ubodzy
Łk 6, 20
i nie pojąłem, że w słowach tych chodzi o dawanie pierwszeństwa Jezusowi we wszystkim, że każda sytuacja przeżywana z Nim, nawet ta trudna, zła nie wytrąci mi z serca pokoju, jeśli nie uwewnętrzniłem tego, że jestem powołany do wieczności, a zatem nie ubóstwiam doczesności i wiem, że w niej będą zdarzać się trudne sytuacje, to ciężko będzie mi pójść dalej. A dalej Jezus mówi:
Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają
Łk 6, 27b-28
Kochać wszystkich
Pamiętacie, że Bóg jest pierwszy we wszystkim w stosunku do nas. Więc, jeśli mówi nam o miłości nieprzyjaciół tzn., że On pierwszy jest kochającym swoich nieprzyjaciół. To jedno.
Drugie jest takie, że do tych nieprzyjaciół Boga zaliczam się i ja, a na pewno zaliczałem się do niech wtedy, gdy Jezus okazywał największą miłość każdemu człowiekowi, czyli oddawał za nas swoje życie na Golgocie. Sam więc korzystam z tej miłości wielokrotnie i nie mam problemu prosić o nią mówiąc np.
więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie żałuję, proszę o naukę, pokutę i rozgrzeszenie
Innymi słowy można by to oddać w zdaniu: „wiem, że obraziłem Cię Boże ogromnie, że powiedziałem Ci w twarz, że nie chcę Cię znać i że poradzę sobie sam i że ja wiem lepiej i że lepiej gdyby Cię nie było, ale proszę pozwól – skoro zapłatą za grzech jest śmierć – żeby umarł zamiast mnie Twój Syn i przez to ocal moje życie. Przecież mnie kochasz”.
U św.Pawła czytamy:
Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. Tym bardziej więc będziemy przez Niego zachowani od karzącego gniewu, gdy teraz przez krew Jego zostaliśmy usprawiedliwieni. (…) będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Jego Syna.
Rz 5, 8-10a
Miłość Boga
Tak właśnie kocha Bóg – każdego bez wyjątku, oddając za każdego czy to dobrego czy złego swoje życie. Co nam to pokazuje? To właśnie, że na miłość Boga nie trzeba zasługiwać, że Jego miłość każdy z nas po prostu ma i ta miłość jest pewniejsza niż pieniądze w szwajcarskim banku czy najpewniejsza pewność w ziemskim świecie. Ona jest podstawą wszystkiego co istnieje i ona przyjęta przez nas, karmiona, otoczona troską daje nam siłę do spełniania wymagań wiary, też do miłości naszych nieprzyjaciół, do bycia miłosiernymi na wzór Ojca Niebieskiego, do kochania tak jak ukochał nas Jezus. On zrealizował miłość nieprzyjaciół przez stanie się człowiekiem, bo zrezygnował z siebie, ze swej niebiańskiej strefy komfortu i przyszedł na Ziemię, żeby być Bogiem z nami. On zreazlizował miłość nieprzyjaciół, bo czyniąc cuda, uzdrawiając, nauczając został odrzucony, osądzony, upokorzony, umęczony i zabity, a na koniec prosił:
Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią
Łk 23, 34
Przypomnę, że tu nie chodzi tylko o historyczne wydarzenia sprzed 2 tysięcy lat. Tu też chodzi o wydarzenia, które mają realny wpływ na mnie, na moją wieczność, na moje bycie błogosławionym. Te wydarzenia są o mnie i ja biorę w nich ważny udział dokładając swoje grzechy z powodu których umierał Chrystus.
On też zrealizował miłość nieprzyjaciół wtedy gdy zło nazywał złem i demaskował je, by nie mogło dosięgnąć innych ludzi. Bo miłość nieprzyjaciół nie polega na przytakiwaniu im i przemilczaniu zła, które się dzieje. Jezus otwarcie mówi w Ogrodzie Oliwnym, że to jest godzina zła i panowanie ciemności, przed sądem żydowskim jawnie pyta dlaczego jest bity, prosząc by udowodniono Mu co złego powiedział. Tak również reazliuje On miłość nieprzyjaciół. Bo w ten sposób walczy o nich, daje im szanse na zreflektowanie swoich zachowań i zmianę ich.
Moja miłość
Patrząc już z naszej perspektywy pewnie dlatego Jezus zaznaczył na początku powiadam wam, którzy słuchacie, bo mówi do tych, którzy wiedzą, że są z Nim zjednoczeni. On nie wymaga od nas, byśmy własnymi siłami kochali nieprzyjaciół. Przecież o własnych siłach trudno nam jest kochać nawet tych, o których mówimy, że ich kochamy. Wiecie o tym najlepiej Wy – małżonkowie, jak czasem trudno jest Wam kochać siebie nawzajem. Każdy z nas wie doskonale jak trudno jest uczciwie kochać samego siebie. Stąd tę mowę Jezusa trzeba czytać, a na pewno ją realizować w kluczu błogosławieni ubodzy. To jest jedno wielkie zaproszenie Jezusa do tego, co powie nam w Ewangelii wg św. Jana:
Wytrwajcie we Mnie, a Ja [będę trwał] w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeśli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie
J 15, 4
Miłość nieprzyjaciół to nie jest wezwanie do zarzynania siebie, ale do tego, bym mógł kochać miłością Jezusa, by On kochał we mnie i przeze mnie wszystkich ludzi.
Komentarze: 0