Niedziela na serio

Odchodzę…

16 maja 2020 1 komentarz

Liturgia prowadzi nas już ku wniebowstąpieniu Pana Jezusa. Przywołuje więc teksty mówiące o rozstaniu. To kolejny trud, który spotyka nas ludzi. Kolejny lęk, który może towarzyszyć Waszemu życiu małżeńskiemu. Po pierwsze przez fakt, że w dniu ślubu mówicie sobie:

i że Cię nie opuszczę aż do śmierci

Przyrzeczenie bardzo piękne i ważne w kontekście miłości, ale to przyrzeczenie ma swój ciężar i ból związany z tym, że to opuszczenie prędzej czy później, ale nastąpi. To jest kwestia pewnego naturalnego biegu rzeczy. Ludzie umierają, więc jedno z Was umrze pierwsze, a drugie będzie próbowało sobie z tym poradzić.

Od tego roku w ramach naszego Tygodnia Modlitw za Powołanych do Małżeństwa postanowiliśmy dodać modlitewną intencję za wdowy i wdowców. To przecież ludzie, których Pan powołał do małżeństwa, potrzeba więc w ramach naszego Tygodnia polecać Bożej Dobroci również te osoby, ich żal, stratę, samotność, pustkę… dalsze życie.

Są też, niestety, inne rozstania. Nie tak naturalne jak śmierć, ale dokonane poprzez czyjś wybór, sprowokowane czyimś grzechem… Nie czas na to, by teraz te różne, często bardzo pogmatwane, a może i niejednoznaczne powody roztrząsać. W każdym razie w Tak na Serio od samego początku chcemy modlić się również za małżeństwa rozbite. Za te osoby, które doświadczają w swoim małżeńskim powołaniu dramatu kłótni, niezrozumienia, wzajemnych oskarżeń, niechęci, zdrad i w końcu rozstania. 

W tym roku dodajemy w naszym Tygodniu intencję za małżeństwa w kryzysie, a już niebawem będziemy uruchamiać przestrzeń modlitewnej pomocy dla małżeństw. Chcemy bardzo wyraźnie powiedzieć:

jesteście dla nas ważni i mamy pragnienie, by za Was się modlić.

Na mocy świętego chrztu jesteśmy braćmi i siostrami dlatego czujemy odpowiedzialność również za Was, za Wasze małżeństwa, za Wasze zbawienie, bo ono jest najważniejszym punktem odniesienia.

Cóż zrobić z tym trudem rozstania? Jakie światło rzuca na nie sam Pan Jezus? Przede wszystkim wskazuje na perspektywę życia. Mówi:

ponieważ Ja żyję i wy żyć będziecie

J 14, 19 b

Pan Jezus posługuje się tutaj czasownikiem żyć, które w Jego przypadku oznacza rzeczywistość właściwą samemu Bogu, który jest żyjącym. Nikt życia Mu nie podarował, On po prostu je ma. Pan Jezus mówił o tym w kontekście swojego posłania na świat:

jak Mnie posłał żyjący Ojciec…

J 6, 57

Co ciekawe tego samego czasownika Jezus używa w odniesieniu do swoich uczniów, mówiąc w czasie przyszłym „żyć będziecie”. Nam znane jest to słowo z popularnej oazy, czyli Ruchu Światło – Życie. Mówiąc więc o rozstaniu nasz Zbawiciel odwołuje się do życia wiecznego. W perspektywie śmierci współmałżonka jest to bardzo jednoznaczne. Dla umierającej osoby rozpoczyna się wieczność. Nie odchodzi ona w niebyt, ale zmienia sposób bytowania. Jej życie, jak podpowie nam liturgia pogrzebowa „zmienia się, ale się nie kończy”. Zmienia się również sposób kontaktu z nią. Dla nas, pozostających na ziemi, trudny do ogarnięcia. To w modlitewnej przestrzeni jest miejsce na spotkanie się z nią. Osoba pozostająca tu, na ziemi, modli się za tę kochaną osobę, aby pomóc jej dostać się do Nieba.

Pan Jezus mówi nam dziś w Ewangelii:

Jeszcze chwila, a świat nie będzie już Mnie widział. Ale wy Mnie widzicie; ponieważ Ja żyję i wy żyć będziecie

J 14, 19

Chrystus kończy swoją ziemską działalność czynioną na sposób fizycznie widzialny. Nie będzie już chodził od wioski do wioski, ale nie przechodzi w niebyt, w sakramentalny sposób w Eucharystii pozostaje z nami. Sam przecież jest Życiem.

Jednak co w przypadku rozpadu małżeństwa lub wtedy, gdy wisi nad Wami tego rodzaju groźba? Też należy pamiętać o życiu wiecznym w jedności z Bogiem. Ono, jak pisałem już wyżej, ma być w każdej sytuacji dla nas najważniejszym punktem odniesienia. W końcu zostaliśmy przez Stwórcę powołani do istnienia właśnie po to, aby być szczęśliwymi tzn. świętymi. Pełnią człowieczeństwa jest świętość, bycie jak Bóg. Ostatecznym naszym powołaniem jako ludzi nie jest małżeństwo. Ono jest drogą do świętości. Więc nawet jeśli w małżeństwie, z różnych względów (których też nie będę teraz analizował) dochodzi do dramatu rozpadu, to pozostaje nadal aktualne powołanie do świętości i o nią w dalszym ciągu należy się troszczyć, aby móc ją od Pana Boga otrzymać, aby swoimi kolejnymi wyborami nie przekreślić tego Bożego daru. Pamiętam, jak słuchałem kiedyś świadectwa pewnej kobiety, która opowiadała o swojej drodze życia małżeńskiego. Również o rozwodzie, który stał się jej udziałem. Opowiadała o walce jaką toczyła, by pozostać wierną mężowi, który ją opuścił. Mówiła o wielkich trudach, którym musiała stawić czoło, by pozostać wierną małżeńskiej przysiędze, którą złożyła mężowi przed Bogiem. To była młoda osoba, więc pragnienie rodzinnego życia, ciepła małżeńskiego łoża i siły męskiego opiekuńczego ramienia były w niej silne. Poruszające było to świadectwo walki o wierność mężowi, ale też i Bogu. Fundamentem tej walki było pragnienie życia, wiecznego życia.

Błogosławionej niedzieli!

ks. Maciej Dalibor, salwatorianin

Komentarze: 1

Jedna odpowiedź do “Odchodzę…”

  1. MARTA pisze:

    Bóg zapłać za te słowa! Wierność Bogu po rozpadzie małżeństwa poprzez wierność niewiernemu Mężowi, z mojej perspektywy – tj. osoby, która te rzeczywistość osobiście doświadcza – jest nie tylko codzienna walką o świętość. Walką, która jak każda potyczka kosztuje … Ale też w dzisiejszym liberalizujacym się świecie seryjnych monogamistów i rozbitych rodzin jest świadectwem, które innych porusza … Myślę, że świadomość tej możliwości „współbudowania Braci” z Jezusem poprzez odpowiedź wierności … jest TAK na SERIO dalszą drogą mojej twórczej realizacji powołania małżeńskiego… na której nigdy … z najgłębszymi tęsknotami nie jestestem sama. Jest przy mnie Chrystus! Jemu dzięki i chwała! Proszę o wasza modlitwę….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *