O rozmowach, przyjemności i służbie
Pytania
Czytamy w tym momencie liturgicznego roku Ewangelię wg św. Marka. To pierwsza z powstałych narracji o ziemskim życiu Jezusa. Pierwsza, najkrótsza, skierowana do tych, którzy stoją na progu decyzji o wierze, o pójściu za Jezusem. Dobra na ten moment roku, kiedy mamy szansę na coś nowego, na ponowny wybór Jezusa. Pierwsza niedziela września zostawiła nas z możliwością określenia własnej kondycji. Uchwyciliśmy ten wątek dzięki Jezusowi przemierzającemu teren Palestyny. Tydzień temu słowo Boże zaprowadziło nas na północ Ziemi Świętej, aż pod Cezareę Filipową, gdzie Zbawiciel pytał nas o Jego miejsce w naszym życiu. Mam nadzieję, że Jezus jest dla Ciebie, dla Was na tyle ważny, że ma stałe miejsce każdego dnia i w każdej relacji, którą tworzycie. W jaką stronę pójdzie nasze dzisiejsze spotkanie ze słowem Bożym? Wsłuchajmy się w niedzielną Ewangelię.
Słowo Boże
Jezus i Jego uczniowie przemierzali Galileę, On jednak nie chciał, żeby ktoś o tym wiedział. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity, po trzech dniach zmartwychwstanie». Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać. Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był już w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście w drodze?» Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy. On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: «Jeśli ktoś chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich». Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: «Kto jedno z tych dzieci przyjmuje w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał».
Mk 9, 30-37
Codzienność
Chciał z nami Jezus dotrzeć do żyznej Galilei i dotarł. Ta kraina jest w Ewangeliach obrazem codzienności, również obrazem pierwszego porywu, zachwytu nad Jezusem, powołania uczniów. Ma ona wiele pozytywnych konotacji. Wraca temat z poprzedniej niedzieli – ile Jezus ma mojej codzienności? Widać to dla Niego ważne, skoro drugi tydzień z rzędu się o to upomina. Proszę, nie lekceważ tego tematu, ale z pokorą przysiądź do niego. Nawet nie po to, aby to wielokrotnie analizować, ale po to, by to zaplanować na każdy dzień, żebyś wieczorem, kładąc się spać wiedział o jakiej porze i na jak długo spotkasz się jutro sam na sam z Jezusem. Podobnie, kiedy spotkacie się z Nim jako małżonkowie, razem (po raz kolejny polecam naszą serię świadectw #modlimysięrazem TUTAJ). Zwróć uwagę na to, co zapisał św. Marek. Jezus nie chciał, żeby ktoś wiedział o tym, że jest razem z uczniami. To pokazuje, jak bardzo chciał On być tylko z uczniami, poza wzrokiem innych ludzi. Tylko On i uczniowie. Oczywiście to temat do podjęcia w relacji z Jezusem, ale również w Waszej małżeńskiej relacji. Czas tylko dla Was – kiedy ostatnio mieliście go dla siebie. Tak bez pośpiechu, bez innych ludzi. A może w ogóle takiego czasu ze sobą nie szukacie? Może wolicie go unikać, bo generuje on napięcia, kłótnie, bo nie potraficie ze sobą rozmawiać, bo nie macie o czym… W ciągu dnia rozmawiacie o dzieciach, o pracy, dzielicie się obowiązkami – jak w dobrej firmie: projekt dziecko, projekt sprzątanie, projekt wakacje, projekt…, a „projekt” miłość?
Cisza
To normalne, że gdy jesteśmy w małym gronie, gdy zostajemy tylko z najbliższymi i nie ma rozpraszaczy, to wychodzą trudne tematy. Podobnie było z Jezusem i uczniami w Galilei. Jezus zaczął ich pouczać, dawać im ważne wskazówki związane z przyszłością. Dlatego też zależało Mu, by byli sami. Gdy tylko damy przestrzeń naszemu wnętrzu, to odżywają w nim niezałatwione, ważne sprawy i niepokoją. To dlatego są tacy, którzy nie lubią ciszy, nie chcą się zatrzymać, ciągle muszą coś robić, albo czegoś słuchać czy oglądać. Czasem, niestety podobnie jest w kościele, gdzie musimy zagadać czy zaśpiewać każdą chwilę nie zostawiając miejsca ciszy. Oczywiście cisza nie jest celem, ona jest przestrzenią, którą dajemy Bogu, by mógł do nas mówić. Cisza też będzie przestrzenią, w której będziemy mieli okazję spotkać się sami ze sobą, ze swoim wnętrzem, z tym czym w głębi serca żyję. Uchwycenie tego jest bardzo potrzebne, by potem móc spotkać się z drugim człowiekiem (mężem / żoną), ale też by spotkać się z Bogiem.
Trudności
Im więcej we mnie spraw niezałatwionych, nieprzepracowanych, nieprzemodlonych tym bardziej będę bał się ciszy, bo zwyczajnie tego jest za dużo, a nie są to proste sprawy. Czasem tych spraw nagromadzi się tak dużo, że potrzebujemy pomocy drugiej osoby, by sobie z nimi poradzić, uporządkować, uspokoić swoje wnętrze.
Potraficie rozmawiać o trudnych rzeczach? Potraficie siebie usłyszeć w tych rozmowach, zadbać o zasady dobrego dialogu, o których mówił nam pan Jerzy Grzybowski w konferencji podczas 8 Tygodnia Tak na Serio:
bardziej słuchać niż mówić, rozumieć niż oceniać,
dzielić się sobą niż dyskutować, a nade wszystko przebaczać.
Potraficie nie uciekać od tych tematów w banalizowanie, oskarżanie, atakowanie, w pracę…? Potraficie pozwolić sobie pomóc przez konsultacje, spotkanie z fachowcem, wyjazd np. na dzień skupienia Spotkań Małżeńskich, gdzie uczą zasad dobrego dialogu? Ważne, by sposoby zachowania się w trudnych sytuacjach zaplanować sobie wcześniej. To tak jak z nauką pierwszej pomocy. Potrzebujemy się jej nauczyć wcześniej, poćwiczyć na fantomach, żeby potem w sytuacji kryzysowej móc udzielić pomocy żywemu człowiekowi.
Wewnętrzne żądze
Światło w kontekście kłótni apostołów rzuca nam drugie czytanie z Listu św. Jakuba apostoła. Jest w końcu uczestnikiem ewangelicznej kłótni, mógł więc to przepracować i napisać później w liście co i jak 😉
Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między wami? Nie skądinąd, tylko z waszych żądz, które walczą w członkach waszych. Pożądacie, a nie macie, żywicie morderczą zazdrość, a nie możecie osiągnąć. Prowadzicie walki i kłótnie, a nic nie posiadacie, gdyż się nie modlicie. Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz.
Jk 4, 1-3
Te „żądze”, o których pisze Jakub w drugim przytoczonym wyżej zdaniu, to nic innego jak nasz własny hedonizm, czyli stawianie własnych przyjemności za najwyższe kryterium wyboru, dobro, cel życia. Św. Jakub używa tam dokładnie tego słowa:
…z przyjemności (hedonon) waszych, biorących udział w wojnie w członkach waszych…
Jeśli przyjemność, dodajmy, moja własna przyjemność, jest dla mnie głównym kryterium wszelkich wyborów, to nie ma się co dziwić, że idę na wojnę z najbliższymi, że nie potrafię się z nimi dogadać, że ciągle jestem podenerwowany, zniechęcony, zmęczony itd. Tu może nie chodzić tylko o przyjemności typu czekolada, kiełbasa, piwo. Tu może chodzić o takie, że to ja zawsze mam mieć rację, że to ja muszę najlepiej wypaść, że muszę wszystko wiedzieć, a wszyscy muszą mnie lubić…, że to ja muszę mieć władzę, że jestem największy tzn. najważniejszy w naszym małżeństwie. Ten hedonizm to może być Wasza małżeńska walka o władzę. Taka sama jaka rozegrała się między Apostołami. Ileż czasu potrafią małżonkowie zmarnować na tę walkę, ileż sił, ile ran, które potem trudno się leczy, bo bolą. Jakże w takich momentach jest trudno pamiętać o słowach małżeńskiej przysięgi, że się ślubowało miłość, uczciwość, wierność, obecność do końca…
Antidotum
Jezus daje uczniom na ich kłótnie o władzę antidotum w dwóch dawkach. Wstępem do nich jest rozmowa z Jezusem o tym. Zawsze Jezus pyta człowieka o to, co się dzieje, co przeżywa. Zawsze chce go usłyszeć, dać mu się wygadać. Pierwszą dawką jest:
jeśli chcesz rządzić, to służ!
To kwestia ślubowanej, małżeńskiej miłości (warto sięgnąć do tekstu „Elementy miłości” TUTAJ) która opiera się na priorytecie dobra tej drugiej osoby, że miłością ożywieni macie służyć sobie nawzajem. Pisze o tym św. Paweł do Galatów:
Wy zatem, bracia, powołani zostaliście do wolności. Tylko nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału, wręcz przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie! Bo całe Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. A jeśli u was jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli.
Ga 5, 13-15
Oczywiście trzeba pamiętać, że miłość to i afirmacja, i wymaganie. Miłość zawiera te dwa elementy. Mam więc afirmować, dawać wsparcie, uznanie, dobre słowo, czułość, ale mam też wymagać, zwracać uwagę, korygować, naprowadzać, a wszystko jako służenie temu drugiemu człowiekowi, z chęci jego dobra. I odwrotnie mam przyjmować afirmację, ale też mam przyjąć wymaganie. O ileż łatwiej będzie przyjąć to drugie, jeśli jest to pierwsze. Jeśli natomiast tego pierwszego zabraknie, to będzie wojna, a jeśli zabraknie tego drugiego to „wyhoduje” sobie współmałżonka hedonistę.
Drugą dawką jest:
przyjmij drugiego w Imię Jezusa
Tu znów trzeba nam odwołać się do sakramentu małżeństwa. Dostaliście siebie od Jezusa i tylko w Nim potraficie siebie przyjąć i znosić pośród swoich zalet i pomimo swoich wad. Małżeństwo to jest również kwestia wiary, a wiara to kwestia relacji, relacji między Tobą, a Bogiem, między Wami, a Bogiem (wracamy do zeszłej niedzieli i do miejsca Jezusa w Twoim i Waszym życiu). Nie wolno Waszego związku wyłączyć z przestrzeni wiary, z relacji z Jezusem. Bez wiary posypiecie się.
Ten tydzień
Dajcie i w tym tygodniu pierwszeństwo słowu Bożemu i pozwólcie Bogu przemieniać Waszą małżeńską codzienność. Trzy sprawy chcę Wam zostawić do przemodlenia i zaobserwowania w najbliższych dniach:
– Twoje przyjemności – czy czasem nie są Twoim bożkiem?
– umiejętność służenia żonie / mężowi
– przyjęcie tej drugiej osoby w Jezusie
Niech Pan strzeże Waszej miłości!
Komentarze: 0