Niedziela na serio

Daj się podnieść

7 marca 2020 0 komentarzy

Jesteśmy na wielkopostnej drodze jeszcze u jej początku. Liturgia Słowa pierwszego tygodnia tego czasu jest wielkim wezwaniem ze strony Pana Boga, abyśmy odpowiedzieli na Jego zaproszenie. Pokazywała nam ona, że tutaj chodzi też o moje zaangażowanie, że Pan daje mi wybór. Przychodzi ze swoją łaską, daje mi możliwości i czeka. Czeka na moją decyzję, na zaangażowanie mojej woli.

Dokładnie tak samo jak w Waszej małżeńskiej relacji. Któreś z Was kiedyś stanęło przed drugim i coś zaproponowało: wyjście do kina, na spacer, pomoc w nauce czy cokolwiek innego… Gdyby ta propozycja nie spotkała się prędzej czy później z przyjęciem, to nie byłoby kolejnej, tej o ślubie i założeniu rodziny i nie byłoby dziś Was. Byłbyś Ty i byłaby Ona, ale Was – nie.

W Waszym życiu ten schemat ciągle się powtarza. Ciągle coś sobie proponujecie, do czegoś się zapraszacie. Chyba, że już przestaliście się zapraszać…, zaczęliście żyć obok siebie, „obojętni jak turyści” jak śpiewał Krzysztof Cugowski, i kontynuował: „nie będzie tanga między nami, choćby nawet cud się ziścił (…); bo do tanga trzeba dwojga, zgodnych ciał i chętnych serc”.

Wielki Post to dobra okazja, by przyjrzeć się tej zgodności ciał i chęci serc. Dotknęliśmy już którejś niedzieli tematu jedności w małżeństwie. Tutaj on wraca. Dziś to może być kwestia jedności w sposobie wychowania dzieci, jedności w praktykowaniu piątkowej wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych, jedności w dbaniu o porządek, jedności w trosce o wiarę… tematów może być bardzo wiele.

Kiedy tak zabieracie się za troskę o Wasze małżeństwo, kiedy mamy pragnienie owocnego przeżycia Wielkiego Postu, kiedy wchodzimy na drogę przyjaźni z Panem Bogiem, to możemy doświadczyć tego, co Apostołowie na Górze Przemienienia:

Uczniowie słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli

Mt 17,6

Jest w nas czasem jakiś lęk, który paraliżuje nas. Gdy mamy szansę na rozwój, gdy Pan chce nas poprowadzić dalej, również, jeśli chodzi o życie małżeńskie. Może warto się temu przyjrzeć – co Cię blokuje, wstrzymuje przed tym, żeby Wasza miłość była bardziej cierpliwa, łaskawa, nie zazdrościła czy szukała poklasku, by przywołać cechy miłości z Pierwszego Listu do Koryntian.

Warto też w tym kontekście zobaczyć, co z lękiem Apostołów robi Jezus:

A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł…

Mt 17, 7a

Zatrzymajmy się na tych czasownikach opisujących zachowanie Jezusa. Dajmy sobie czas, by one wypełniły nas swoją treścią.

Zbliżył się – nie można powiedzieć, że był Jezus jakoś bardzo daleko od nich, ale co robi? Nie śmieje się z nich, nie wypomina, ale zbliża się! Pamiętacie czułość Boga lepiącego człowieka z poprzedniej niedzieli? Tutaj jest podobnie. Bóg zbliża się do mnie jeszcze bardziej, gdy się lękam, gdy dzieje się dla mnie coś trudnego. Skupia się całkowicie na mnie. On im nie mówi czegoś w stylu: „no, Panowie, czego tu się bać! Dajcie spokój! Przecież nic złego się nie dzieje”. Ewangelista opisując ten moment, jakby zmieniał kadr. Nie ma mowy o Mojżeszu, Eliaszu, obłoku, o głosie z Nieba. Liczą się uczniowie i ich stan, na który Jezus chce zareagować, w którym chce im towarzyszyć.

Potraficie zbliżyć się do siebie w sytuacjach trudnych? Zbliżyć na poziomie wzajemnego zrozumienia, na poziomie przeżywanych emocji?

Dotknął ich – to zbliżenie się do nich ma na celu wejście w fizyczny kontakt, a użyte tu słowo „dotknął” jest używane przez Ewangelistów wtedy, gdy Jezus kogoś uzdrawia i albo On kogoś dotyka (jak np. teściową Szymona zob. Mt 8, 15), albo ktoś dotyka Jego (jak np. kobieta cierpiąca na krwotok zob. Mk 5, 30-31). Ten fizyczny kontakt jest dla nas ludzi tak ważny, uzdrawiający. Czasem nie trzeba nic mówić, wystarczy przytulić, jak przekonywał nas nie tak dawno jeden z polskich artystów śpiewając: „weź nie pytaj, weź się przytul”.

Potraficie tak z czułością, subtelnie, odpowiadając na aktualny stan drugiej osoby „dotknąć się”?

Rzekł – do dwóch wcześniejszych elementów dochodzi trzeci: słowo, ale nie byle jakie, takie rzucone na odwal albo takie, które wydaje Ci się, że zawsze działa. To są słowa kochającego tych Apostołów Boga. Wypowiedziane z głębi, z serca. Słowa, które jak zaraz zobaczymy podniosą ich. Dodadzą im sił, odsuną lęk.

Potraficie dać sobie takie, podnoszące Was słowa?

Cóż Pan Jezus do nich mówi? To mamy na naszej taknaseriowej grafice:

Wstańcie, nie lękajcie się

Mt 17, 7b

Piękne jest to, że słowo wstańcie jest użyte przez Mateusza w formie: „zostańcie podniesieni”. Oni tego nie robią własną mocą, ale mocą Jezusa. On ich podnosi, tak jak On dokonał ich i naszego odkupienia i tak jak On będzie nas wszystkich zbawiał.

W małżeństwie i każdym innym powołaniu jest tak samo. On jest Tym, który podnosi. On jest Tym, który daje łaskę. On jest Tym, który pozwala Wam się wzajemnie rozumieć, kochać, szanować, sobie pomagać itd.

A ja? Co ze mną w tym wszystkim? A ja mam się pozwolić Mu podnieść. To podniesienie powróci, gdy Jezus powie o sobie

A Ja gdy zostanę nad ziemię wywyższony, pociągnę wszystkich do siebie

J 12, 32

Cóż więc zostaje nam na tę wielkopostną niedzielę? Dajmy się podnieść naszemu Zbawicielowi i róbmy to dziś, jutro i zawsze.

Błogosławionej niedzieli!

ks. Maciej Dalibor, salwatorianin

Komentarze: 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *