Niedziela na serio

Co jeszcze?

3 października 2020 0 komentarzy

Czy zastanawialiście się kiedyś, dlaczego w różnych aspektach życia nam nie wychodzi? No, choćby w małżeństwie. Mówimy o miłości, o wzniosłych rzeczach, zakochaniu, pomaganiu sobie, byciu dla siebie itp., a potem jakoś codzienna szarość to mocno weryfikuje. Lubimy patrzeć na małżeństwa prawdziwie się kochające, służące sobie, troszczące się o siebie… Czy Wasze takim jest? Było? Będzie? Św. Paweł dziś mówi

O nic się już zbytnio nie troskajcie (…) A pokój Boży (…) będzie strzegł waszych serc i myśli

Flp 4, 6-7

Co więcej, Apostoł Narodów mówi o Bożym pokoju, „który przewyższa wszelki umysł”, czyli takim, który jest ponad wszystko, takim, którego nic nie jest w stanie zmącić. Pomyślałem o powyższym, gdy zatrzymałem się nad słowami z pierwszego dzisiejszego czytania:

Co jeszcze miałem uczynić mojej winnicy, a nie uczyniłem w niej?

Iz 5, 4

Pełne emocji jest to pytanie. Pełne żalu, troski, miłości, zawiedzionych nadziei. Wyobrażam sobie, że może być to pytanie rodziców nad ich dzieckiem, które stoczyło się np. w jakiś nałóg, albo straciło wiarę. Dzisiejszej niedzieli jest to pytanie Pana Boga, który boleje nad swoim ludem, nad swoją winnicą, która otrzymała od Niego wszystko co potrzebne, aby wydać słodkie winogrona. Przychodzi mi na myśl scena z Ewangelii, gdzie Pan Jezus żalił się:

Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani! Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swe pisklęta zbiera pod skrzydła, a nie chcieliście.

Mt 23, 37

Nie chcieliście, a także uszanują mojego syna – co słyszymy jako myśl gospodarza w dzisiejszej Ewangelii, te dwa braki: chęci i szacunku spowodowały upadek idealnie przygotowanych winnic. Te dwa braki: chęci i szacunku sprawiają, że nam w życiu nie wychodzi, że ludziom „nie wychodzi” małżeństwo, kapłaństwo, życie zakonne, czy po prostu chrześcijaństwo – ta piękna winnica, która ma wszystko co potrzebne, by życie chrześcijanina wydało piękne owoce.

Nie chodzi tu o brak zwykłej ludzkiej chęci czy szacunku do swego powołania: żony/męża, zakonu czy diecezji. Tu chodzi o dużo głębszy brak. Taki, który rozwala cały system. Tu jest mowa o braku szacunku do Pana Boga, o braku chęci do postępowania według tego, co On przygotował. Tu jest mowa o zatruwającej serce pysze, która podpowiada: „przecież wiesz lepiej! Co ci jakiś Bóg będzie dyktował warunki! Zrób po swojemu!”. Czy nawet bardziej skrycie: „po prostu nie zwracam na Boga uwagi, jestem na Niego obojętny przez większą część mojego czasu. Pójdę w niedzielę do kościoła, czasem się pomodlę, przed świętami do spowiedzi. Wystarczy!”

Ten szacunek polega na byciu tym, kim się jest według Bożego zamysłu. Na byciu takim, jakim mogę się stać, według Bożego zamiaru. To znaczy na byciu prawdziwym w zetknięciu z Prawdą obiektywną, którą jest Jezus Chrystus. Rolnicy z dzisiejszej Ewangelii nie chcieli być rolnikami. Chcieli być dziedzicami bez Gospodarza i to pragnienie skończyło się dla nich tragicznie. Jeśli ja człowiek chcę być człowiekiem bez Stwórcy, to skończy się to dla mnie tragicznie. Jeśli chcę być księdzem bez Najwyższego Kapłana, to skończy się to dla mnie tragicznie. Jeśli chcę być zakonnikiem bez Tego, który jest doskonale posłuszny Ojcu, to skończy się to dla mnie tragicznie. Jeśli chcecie być małżeństwem bez Miłości, którą jest Trójca Święta, to skończy się to dla was tragicznie, bo

stworzenie bez Stwórcy ginie

Konstytucja Duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym, Gaudium et spes nr 36

Dlatego nam nie wychodzi bycie człowiekiem, chrześcijaninem, mężem/żoną, rodzicem, księdzem, zakonnikiem – bo z jednej strony powołujemy się na Boga, ale z drugiej żyjemy zupełnie jakby Go nie było. Dramatycznie wyraził to Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki w jednej z głoszonych przez siebie konferencji:

Jeżeli przyjrzymy się przeciętnym dzisiejszym chrześcijanom czy katolikom, to zobaczymy jak daleko jest im do dojrzałości chrześcijańskiej. Ogromna większość żyje tak, jak żyją poganie: kłócą się, procesują, nienawidzą, nie potrafią przebaczać. Chodzą do kościoła, spełniają jakieś praktyki religijne, ale ich życie jest antyświadectwem.

F. Blachnicki, Sympatycy czy chrześcijanie, s. 14, Kraków 2009.

Gdy nie ma w nas chęci, pasji życia z Bogiem i gdy nie ma w nas pokory, szacunku wobec Boga i Jego praw, to nawet najpiękniej stworzony i wyposażony przez Niego człowiek, który ma wszystko by być pięknym, rodzącym zdrowe owoce m.in. dobra i miłości, stanie się swą własną karykaturą przynoszącą rozlew krwi i krzyk grozy (zob. Iz 5, 7).

Cóż więc mamy robić? Jak się zachować? Kluczem, który daje nam dziś Liturgia Słowa są: chęć i szacunek. Mówimy czasem: „wierzę w Boga”, ale jeśli nie ma w tym chęci do pójścia za tym Bogiem, w którego rzekomo wierzę, ani szacunku dla Niego, by zastosować to, co poleca, to mamy problem.

Co więc jest jeszcze potrzebne? Postawa opisana w stwierdzeniu: „wierzę Bogu!”. Na czym to polega? Na tym, że w zwykłej szarości życia stosuję zasady podane przez Boga, że we wszystkim co przeżywam szukam u Niego rozwiązania, bo wierzę, że tylko Jego wskazówki zawsze się sprawdzają i są najlepszym rozwiązaniem dla mojego dobra.

Skoro więc Pan Bóg wskazuje na sakrament małżeństwa jako sposób realizacji miłości między mężczyzną i kobietą, to nie będę się silił na jakieś własne kompozycje partnerskie, ale z pokorą i radością przyjmę Boży dar w tym sakramencie.

Skoro Pan Bóg uwrażliwia, że moc tego sakramentu jest pewna, a jej użycie zależy od mojej współpracy, otwartości, czystości serca, rozpoznawania znaków Pana Boga – to będę wchodził w tę przestrzeń współpracy z Bogiem każdego dnia.

Skoro Pan Bóg mówi, że mąż ma kochać żonę ponad własne życie, to nie będzie dla mnie większej radości niż radość mej żony. Tak będę się z tym zmagał, walczył, pokonywał swój egoizm i pychę, ale będę to robił we wszystkim bo tak mówi mój Bóg, któremu wierzę.

I wtedy słowa św. Pawła stają się naszym udziałem. Więc:

O nic się już zbytnio nie troskajcie (…) A pokój Boży (…) będzie strzegł waszych serc i myśli

Flp 4, 6-7

Niech Boży pokój strzeże Waszych małżeństw 🙂

ks. Maciej Dalibor, salwatorianin

Komentarze: 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *