Centrum mojego świata
By wygrać walkę
Kończyliśmy zeszłotygodniowe rozważanie – czego nie było w wersji pisanej, tylko tej mówionej – na podjęciu trudu modlitwy przez mężczyznę i kobietę. Przez Mojżesza i Wdowę. Zaprosiłem, by w Mojżeszu odnaleźli się przede wszystkim panowie: mężowie, ojcowie, narzeczeni. Mówiłem, że ten „Ojciec Narodu”, Przewodnik na drodze do Ziemi Obiecanej świadomie podejmuje trud bycia dla tego ludu ojcem. Niesie ich, co często jest dla niego niezwykle uciążliwe, ale kocha ten lud i ciągle tłumaczy go, wstawia się za nim, prosi, ochrania i znosi wszelkie jego niedojrzałości. Tak staje się Mojżesz zapowiedzią Jezusa. Tego, który w całości weźmie na siebie słabości wszystkich swoich dzieci i odda za nie swe życie. Cel jest ten sam – Ziemia Obiecana. U Mojżesza ta fizyczna, geograficzne miejsce na mapie świata. U Jezusa ta niebiańska, wieczna radość przebywania w jedności z Bogiem.
Źródło mocy
Mojżesz jest więc wzorem każdego, kto chce innym pomagać na drodze do szczęścia tego ziemskiego i tego niebiańskiego. Skuteczność pomocy Mojżesza powiązana jest z jego osobistą więzią z Bogiem. Ona jest kluczowa, bo moc Przewodnika nie pochodzi od niego, ale od Boga. Przewodnik potrzebuje być tego świadomy i aktywnie z tego korzystać. Jak? Właśnie przez modlitwę. Mojżesz uczył się tego najpierw na sobie. Spotkał Boga osobiście, zaczął z Nim rozmawiać, ufać Mu. Dał Mu się przekonać co do swojej życiowej misji i sposobu jej prowadzenia. Przecież pomysł na wybawienie Izraelitów z jarzma egipskiego nie był dla Mojżesza czymś nowym przy spotkaniu z Bogiem. On już wcześniej, ale na własną rękę, o własnych siłach i pomysłach próbował tego dokonać. Skończyła się ta próba koniecznością ucieczki samozwańczego bohatera.
Kierunek rodzina
Jest takie polskie przysłowie bez Boga ani do proga, które przywodzi mi na myśl słowa z Biblii wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia, czy też to, co mówi dziś św. Paweł w drugim czytaniu: Pan stanął przy mnie i wzmocnił mnie 2 Tm 4, 17 a.
Gdy Mojżesz próbuje sam, bez Boga, zatroszczyć się o wolność swoich braci i sióstr to nie potrafi tego zrobić. Gdy próbujesz sam, bez Boga, stanąć na czele rodziny – nie uda Ci się. I nie chodzi tu o to, że wszystko będzie się Wam nie udawać. Chodzi tu o tę Ziemię Obiecaną, cel ostateczny. Słyszeliśmy przecież niedawno: głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twej duszy od ciebie, komu więc przypadnie to, coś przygotował? Łk 12, 20
Można mieć bogactwa i światowe powodzenie jednocześnie gubiąc po drodze całą duchową sferę życia, a w związku z tym harmonię człowieczeństwa. Sfera duchowa to nie tylko kwestia tego, że jestem ochrzczony, mam sakrament małżeństwa i co tydzień pojawiam się w kościele. To coś więcej. Posłuchajmy dzisiejszej Ewangelii:
Jezus opowiedział niektórym, co dufni byli w siebie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść:
«Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie: zdziercy, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam”.
A celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi, mówiąc: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!”
Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony».
Łk 18, 9-14
Jaka modlitwa?
Drugi tydzień z rzędu Pan Bóg podejmuje z nami temat modlitwy. Tydzień temu mówił o tym, że ciągle mamy się modlić i nie ustawać wskazując nam na potrzebę modlitwy. Dziś pytanie nie jest już czy się modlę? Po ostatniej niedzieli, jeśli na serio podchodzę do tego, co mówi mi Bóg, na pewno modlitwa znalazła się w centrum mojego zainteresowania.
Dzisiaj pytanie brzmi: jak się modlę? Chce mnie Bóg skoncentrować na jakości mojej modlitwy. Dwóch ludzi w świątyni, to dwa sposoby modlitwy i nie trzeba być wytrwanym znawcą tematu, by dostrzec o co Jezusowi chodzi. Z modlitwy jak z każdej relacji można sobie zrobić prywatny folwark, w którym będę hołubił swoje własne ego – to pierwszy z ludzi, o którym mówi Jezus, pierwszy sposób modlitwy.
Modlitwa egocentryczna
W takiej modlitwie to ja jestem najważniejszy, bo w gruncie rzeczy jedyny. Nie dostrzegam nikogo poza sobą, więc muszę być najważniejszy, a będąc takim staję się też jedynym punktem odniesienia i normą tego co dobre, słuszne, ważne. Inni mogą się stać ewentualnie dla mnie tłem, które uwypukli moją wspaniałość:
nie jestem jak inni ludzie: zdziercy, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam
Łk 18, 11b-12
Do takiej samej roli – tła – jest sprowadzony Bóg. Oczywiście jest to tło bardziej potrzebne, można nawet powiedzieć, że jest to światło, które sprawia, że moja doskonałość jest wyraźnie widoczna.
I tutaj dobrze byłoby się zatrzymać i podjąć refleksję nad własną modlitwą, ale też nad własnymi relacjami. Czy obiektywnie ważne osoby w moim życiu: Bóg, współmałżonek, dzieci są dla mnie tłem, które ma uwypuklić moją wspaniałość? Jak ich traktuję w codzienności? Jako jej ważną część, równie ważną jak ja (mąż, żona, dzieci) i ważniejszą niż ja (Bóg) czy może jednak jako jakiś element tej codzienności, którego używam na ile przyjdzie mi na to ochota. Element, który ma mi służyć i cieszyć się, że może żyć w blasku mojej wspaniałości.
Modlitwa teocentryczna
Druga z osób przedstawionych przez Jezusa prezentuje odmienną jakość modlitwy: teocentryczną. Może się wydawać, że skoro egocentryczna pomija Boga lub traktuje Go przedmiotowo, to w modlitwie teocentrycznej będzie odwrotnie. Nic bardziej mylnego. Taka modlitwa właściwie ustawia relacje. Bóg jest w centrum, a ja jestem na swoim miejscu. Każdy z nas na właściwym. Taka modlitwa zbudowana jest na prawdzie. Uznaje ona prymat Pana Boga i z dziecięcą ufnością powierza Mu modlącego się człowieka.
Boże, miej litość dla mnie, grzesznika
Łk 18, 13 b
I tutaj warto się zatrzymać i zastanowić, już nie czy moja modlitwa taka jest, bo diagnozę zrobiliśmy wyżej. Tutaj warto przemodlić sprawę jak świadomie dbać o moją modlitwę, ale też idąc za zachętą, że to też sprawa innych moich relacji, przyjąć jakąś taktykę działania w pozostałych ważnych relacjach mego życia. Już w tym zadaniu wyjdzie sposób przeżywania przeze mnie relacji. Czy tę refleksję podejmiecie razem, posłuchacie siebie jako równoważne podmioty tworzące małżeństwo czy może jednak znów wyjdzie egocentryzm?
W relacjach, modlitwie, podejściu do samego siebie ważny jest ten punkt wyjścia, który pokazał nam Mojżesz: centrum mojego życia, mojej siły, aktywności, miłości, małżeństwa, rodzicielstwa itd. ma być Bóg.
Komentarze: 0