Niedziela na serio

Bądź plastyczny

29 listopada 2020 0 komentarzy

Początek

No i znów rozpoczął się Adwent. Może nie spoglądamy na to w ten sposób, ale to za każdym razem jest dla nas, chrześcijan, nowy początek. Wczoraj zakończył się stary rok liturgiczny, dziś rozpoczynamy nowy. Od nowa będziemy przyglądać się temu, w jaki sposób Pan Bóg postanowił nas uratować. To przyglądanie się zaczynamy od przypomnienia sobie tego, co jest dla nas ludzi punktem docelowym. Określa go bardzo jasno kolekta pierwszego dnia nowego roku liturgicznego:

…abyśmy… w dniu sądu zaliczeni do Jego wybranych, mogli posiąść królestwo niebieskie…

Kolekta I niedzieli adwentu

Tak, wiemy o tym doskonale, to jest istota adwentu, znów przypomniana w modlitwie dnia:

…abyśmy… przygotowali się na spotkanie przychodzącego Chrystusa…

Kolekta I niedzieli adwentu

Fatalnie byłoby, gdybyśmy to spotkanie utożsamili tylko i wyłącznie z 25 dniem grudnia, czyli ze świętami Narodzenia Pańskiego. One są bardzo ważne, ale zajmiemy się nimi dopiero po 16 grudnia. Na razie liturgia chce nas bardzo mocno skupić nie na tym przyjściu Chrystusa, które było na początku naszej ery, ale na tym, które dopiero będzie, na końcu naszej ery.

Adwentowa postawa

Stąd najwłaściwszą postawą człowieka adwentu jest ta, o której mówi dziś Pan Jezus w Ewangelii:

Uważajcie, czuwajcie (…). Czuwajcie więc…, do wszystkich mówię: Czuwajcie!

Mk 13, 33-37

Nie jest to wpis na potrzeby zbiórki harcerskiej, ale jak najbardziej konkretna postawa, która ma nas – chrześcijan charakteryzować. Mam być człowiekiem, który jest czujny, który uważa, który czuwa, bo w każdej chwili może nastąpić spotkanie z Bogiem. Bo On w każdej chwili może nadejść. Przy czym nie jest to uważność podszyta lękiem: przyjdzie i przyłapie mnie na gorącym uczynku. To ma być czujność podyktowana przez miłość. Kochając kogoś wyglądam go, czekam, tęsknię, pragnę się z tą osobą spotkać.

Czekacie na siebie w Waszym małżeństwie? Czy jest w powrocie męża/żony z pracy coś ekscytującego, co sprawia, że już chcesz by przyszedł/przyszła? Czy jest tam radość: nareszcie jesteś!? Czy jest tam pocałunek szczęścia: jak dobrze jest mieć Cię przy sobie!?

Zobaczmy to też w relacji z Panem Bogiem. Czy w modlitwie, którą podejmuję jest coś ekscytującego, co sprawia, że już chcesz by ją zacząć? Czy jest tam radość, szczęście, że możesz spotkać się z Bogiem?

Wskazówki

Zawsze gdy Pan daje nam jakieś zadanie np. czuwania, to daje również wskazówki jak to zadanie wypełnić, jak je zrealizować. Nasze czekanie na przychodzącego Chrystusa, pośród wielu narzucających się nam spraw, może być nadzwyczaj trudne. Podobnie jak czekanie na wracającego z pracy męża, kiedy dzieciaki wariują, coś tam jeszcze zostało z pracy do zrobienia, a obiad właśnie się przypalił. Cóż więc pokazuje nam dziś Pan Bóg przez swoje Słowo?

Masz wszystko

Wspaniale się przeplatają dzisiejsze fragmenty Bożego Słowa. Przeplatają, uzupełniają i wzmacniają. Spójrzmy do św. Pawła:

W Chrystusie zostaliście wzbogaceni we wszystko: we wszelkie słowo i wszelkie poznanie (…). Nie doznacie tedy braku żadnej łaski, oczekując objawienia się Pana naszego, Jezusa Chrystusa.

1 Kor 1, 5.7

To bardzo istotne, by na starcie nowego roku kościelnego, przemedytować to zdanie. Chrystus jest Tym, który mnie wzbogaca. Jakże często wydaje nam się zupełnie odwrotnie, że Dobry Pan zabiera nam, co nasze, że czyha co by jeszcze zabrać mógł. Tymczasem On wzbogaca, i to we wszystko. Nie, nie w nowy samochód, czy w wygraną w totka – On się takimi prostymi rzeczami nie zajmuje. On wzbogaca mnie we wszystko, co potrzebne, bym spotkawszy się z Nim ucieszył się, bo będzie to spotkanie, w którym On obdarzy mnie życiem bez końca. Jednak zanim ono, to spróbuj zobaczyć, że to obdarzenie wszystkim tyczy się również Waszego małżeństwa. W Chrystusie zostaliście wzbogaceni we wszystko, co Wam potrzebne, by spełnić cel Waszego małżeństwa. I znów nie chodzi tu o większe mieszkanie, czy wyższą pensje, co być może jest dla Was dziś ważne i bardzo potrzebne. Chodzi o coś dalej. Tutaj wychodzi na wierzch ta postawa czuwania. Oczekiwania na spełnienie ostatecznych celów. To dlatego na początku roku liturgicznego pokazana nam jest perspektywa końca, żebyśmy wiedzieli, gdzie idziemy. Więc dokąd idziecie jako małżonkowie?

Relacje

Jakby tego było mało, to wskazując na powtórne przyjście Chrystusa, jako na wypełnienie się historii świata oraz przypominając, że jesteśmy przez Boga wyposażeni we wszystko, co potrzebne jest, by to spotkanie okazało się dla nas radosne, to Liturgia Słowa sięga głębiej i przedstawia nam przyczynę, dla której to wszystko się dzieje:

Ty, Panie, jesteś naszym Ojcem, Odkupiciel nasz – to Twoje imię odwieczne

Iz 63, 16 b

Nie gubmy z oczu tego, że jesteśmy na początku roku liturgicznego, że dziś jego pierwszy dzień, że wszystko zaczyna się kolejny raz, że mamy nowe otwarcie (to też istotne, bo gdy ktoś był już zniechęcony, zostawił Pana Boga, praktykowanie wiary, to nowy rok może być impulsem, by zacząć jeszcze raz). W tej perspektywie to przypomnienie, że Bóg to mój Ojciec, jest wymowne. To jak wzięcie dziecka na kolana i pełne czułości powiedzenie mu: Tata jest przy Tobie, jesteś bezpieczny. Autor natchniony analizując grzechy ludzi, dochodzi na końcu I czytania, do ponownego stwierdzenia:

A jednak, Panie, Ty jesteś naszym Ojcem

Iz 64, 7a

Czyli to, co potem napisał św. Paweł, że nic nas nie może odłączyć od Miłości Ojca, ani utrapienie, ani ucisk, prześladowanie, głód czy nagość itd. (zob. Rz 8). Nawet jeśli na dary Pana Boga odpowiadałem odrzuceniem, to Bóg pozostaje moim Ojcem, a ja zawsze mogę do Niego wrócić.

Być plastycznym

Tak dochodzimy do kulminacyjnego momentu, w którym autor natchniony z pokorą stwierdza:

My jesteśmy gliną, a Ty naszym Twórcą. Wszyscy jesteśmy dziełem rąk Twoich

Iz 64, 7b

Chcąc wejść na drogę adwentowego czuwania, chcąc przygotować się spotkanie przychodzącego Chrystusa i wreszcie chcąc w dniu sądu być zaliczonymi do Jego wybranych, potrzebujemy być gliną w rękach Boga. Św. Matka Teresa mówiła o siebie, że jest „ołówkiem w ręku Boga”. Obojętnie jakiego porównania użyjemy, ważne jest, byśmy nie odrzucali własnego Ojca. Byśmy, jako ciągle Jego dzieci, a może i jeszcze niemowlęta, pozwalali się Jemu kształtować, bo w końcu jeśli się nie odmienimy i nie staniemy się jak dzieci, nie wejdziemy do Królestwa naszego Ojca. Rozpoczynając tegoroczny adwent obudźmy w sobie dziecko. Dziecko, które z radością i ufnością przyjmuje wszystko od swych rodziców, bo wie, że to co dostaje, to jest najlepsze. Dziecko, które ze wszystkim idzie do swych rodziców. Dziecko, które jest przyjęte, chciane i kochane.

Pięknego adwentu!

ks. Maciej Dalibor,
salwatorianin

Komentarze: 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *