Nawrócenie na serio

Klub trójdzietnych

10 kwietnia 2019 0 komentarzy

Do świętości – część 5

         Mieliśmy to szczęście, że kiedy synowie byli mali mogliśmy spędzać wakacje u babci. Wystarczał mój 6-tygodniowy urlop, wzbogacony 2-3 tygodniami bezpłatnego. Z upływem lat trzeba było znaleźć ciekawsze rozwiązanie. W podobnej sytuacji było wiele znanych nam małżeństw. Nie chcieliśmy wysyłać dzieci na różne organizowane obozy, obawiając się ich złych wpływów. Postanowiliśmy „wziąć sprawę w swoje ręce” i organizować wyjazdy we własnym zakresie. Kilkanaście małżeństw, o podobnej do naszej hierarchii wartości, wymyśliło obozy dla naszych dzieci, w których opiekunami byli rodzice. Tak się złożyło, że większość małżeństw zainteresowanych sprawą miało po troje dzieci (choć była też piątka i dwie czwórki). Nazwaliśmy się więc „klubem trójdzietnych”. 

         Zaczęliśmy organizować wspólne wyjazdy: zimą w góry na narty, latem nad morze lub jeziora. Mamusie – z pomocą dzieci – dbały o kuchnię, tatusiowie organizowali czas wolny: uczyli jazdy na nartach, sztuki żeglarstwa – można było zdobyć tytuł żeglarza, bo wśród rodziców był sternik morski, uczyli piosenek patriotycznych, żeglarskich i innych (tatuś z gitarą).

         Dla nas było ważne, że na obozach pilnowano pacierza porannego i wieczornego, że niedziela była zawsze z mszą świętą, że lektury (także czytane głośno) nie były przypadkowe. Byliśmy przekonani, że to iż dzieci widziały nie  tylko przystępującego do komunii świętej własnego tatusia, ale także „wujka  – żeglarza i wujka – narciarza” miało dla tej dorastającej dzieciarni (a potem  młodzieży) istotne znaczenie. Dla nas – rodziców – istotne znaczenie miał fakt powstania wspólnoty, która przez kilkanaście lat stanowiła (i nadal stanowi) wsparcie dla jej członków, zwłaszcza w trudnych chwilach. Stwórca zaplanował bowiem nasze życie jako przedsięwzięcie wspólnotowe. Chociaż nasze dorosłe dzieci rozpoczęły samodzielne życie, my nadal spotykamy się od czasu do czasu, aby po prostu pobyć ze sobą (imieniny, kolędowanie …). Żadne małżeństwo trójdzietnych nie rozpadło się, ale spotykamy się w coraz mniejszej grupie, bo dziś już pięcioro z nas odeszło do Pana. 

         Mamy nadzieję, że w ramach projektu „TAK na serio” powstaną (może już są?) w wielu parafiach wspólnoty, które zbliżając ludzi do siebie stworzą im szansę rozwoju i nawracania się – czego serdecznie życzymy. 

Maria i Jan Kochman 

Komentarze: 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *