Dając zadanie, daje też siły
Do świętości – część 1
Obawiamy się, że nie najlepiej wybrał ks. Maciej małżeństwo – jedyną naszą „zaletą” jest „piękny długi staż”, ale nasze wspólne kroczenie do świętości okazało się drogą piękną, choć nie trudną – przynajmniej dotychczas, bo przecież ciągle jesteśmy jeszcze w drodze i do świętości nam bardzo daleko.
Pochodziliśmy z różnych krańców Polski – Maria z tzw. Ziem Zachodnich, Jan z południa Polski. Spotkaliśmy się na studiach w Politechnice Warszawskiej (na tym samym wydziale , a nawet roku) i po trzech latach studiów – zauroczenie – zakochanie – małżeństwo. Pobraliśmy się dwa tygodnie po obronie naszych prac magisterskich – wcześniej rodzice nie chcieli słyszeć o małżeństwie. Na tym samym roku zostało zawartych jeszcze sześć małżeństw, z których dwa po kilku latach się rozpadły.
Mamy mówić o nawróceniu w małżeństwie w Wielkim Poście. Nie chodzi o wielkie spektakularne nawrócenie – takiego nie przeżywaliśmy, gdyż mamy to szczęście, że oboje pochodzimy z rodzin katolickich, autentycznie praktykujących. Po przyjeździe na studia do Warszawy nie zerwaliśmy z tym, co wynieśliśmy z domów, przeciwnie – zaangażowaliśmy się w duszpasterstwo akademickie, gdzie nie tylko pogłębialiśmy naszą wiarę ale także poznawaliśmy się głębiej w czasie spotkań towarzyskich i wspólnych wyjazdów wakacyjnych. Po ślubie, od którego minęło już ponad 58 lat zamieszkaliśmy najpierw w wynajętym pokoju, potem w służbowej kawalerce, a wreszcie (z kredytem i pomocą rodziców) w mieszkaniu spółdzielczym. Kolejno urodziło się nam trzech zdrowych synów. Dziś mamy siedmioro wnuków i od miesiąca jednego prawnuka.
Nie jesteśmy ideałami więc musimy się stale nawracać. Wielki Post to szczególny czas, w którym powinniśmy się zmobilizować do intensywniejszej pracy nad sobą – właśnie do nawracania się. Czy jednak nawracanie małżonków przebiega inaczej niż nawracanie indywidualne? Tak, w małżeństwie łatwiej, bo jest wzajemna mobilizacja, co poprawia skuteczność realizacji wielkopostnych postanowień. Nasza pamięć dziś często zawodzi, ale może dlatego wydaje się nam, że od „zawsze”, od początku naszego małżeństwa wszelkie działania a więc i postanowienia wielkopostne planujemy i realizujemy wspólnie. Jest to wręcz konieczne, bo kiedy np. kilka lat temu postanowiliśmy w Wielkim Poście nie pić kawy, co było wspólnym codziennym rytuałem, to trudno sobie wyobrazić, by dało się to realizować indywidualnie. W innym roku zdecydowaliśmy się wspólnie głośno czytać mało znane księgi Pisma Świętego – musiało to być wspólne postanowienie.
W tym roku zastanawialiśmy się dopiero jak pogłębić przeżywanie tegorocznego Wielkiego Postu i wtedy pojawiło się „zamówienie” ks. Macieja. Wydaje się ono tak trudne, że właśnie będzie naszym Wielkopostnym nawracaniem – czyli dzieleniem się z młodymi małżeństwami naszym duchowym doświadczeniem – ale czy na pewno mamy czym? I czy potrafimy?
Jesteśmy inżynierami (od wielu lat emerytami), a nie humanistami, stąd trudności w przelaniu na papier myśli, zwłaszcza nie do końca „uczesanych”. Zdajemy sobie sprawę, że nasza codzienność jest inna, niż codzienność młodych małżeństw (nie chodzimy do pracy, nie opiekujemy się małymi dziećmi), jest więc nam łatwiej. Z drugiej strony łatwiej się męczymy, nie mamy siły na wykonanie wielu czynności dnia codziennego, na wszystko potrzebujemy więcej czasu. Nasza wspólna znajoma cytując spowiednika powiedziała, że „jeśli Pan Bóg daje zadanie to daje też siły do jego realizacji”. Tak więc z pomocą Ducha Św. próbujemy.
Maria i Jan Kochman
Komentarze: 0