Życie, ach, życie!
W listopadzie myśli naturalnie biegną do tematu życia, życia wiecznego, życia od jego początku. W listopadowym tygodniu, kiedy częściej niż zwykle odwiedzamy cmentarze, modlimy się za zmarłych, myślimy o życiu i śmierci, o życiu wiecznym. W tym samym czasie w kinach wyświetlany jest film „Nieplanowane”. Kilkanaście dni wcześniej, 15 października obchodzony był Dzień Dziecka Utraconego, 9 listopada Światowy Dzień Adopcji. Wszystkie te daty tak blisko siebie. Wszystkie dla mnie jako mamy bardzo poruszające, przypominające konkretne historie z mojego życia, życia moich bliskich. Konkretne twarze, konkretne ludzkie dramaty i nadzieje. Konkretne Mamy opłakujące utraconą ciąże, ich konkretni Mężowie obok nich, często bezradni, tłumiący uczucia, konkretni rodzice, teściowie, przyjaciele, którzy nie wiedzą, jak się zachować, co powiedzieć. Konkretni Małżonkowie często latami czekający na upragnione dziecko.
W niedzielę 3 listopada słuchaliśmy w pierwszym czytaniu o Bogu Miłośniku Życia:
Miłujesz bowiem wszystkie byty, niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś, bo gdybyś miał coś w nienawiści, nie ukształtowałbyś tego. Jakżeby coś trwać mogło, gdybyś Ty tego nie chciał? Jakby się zachowało to, czego byś nie wezwał. Oszczędzasz wszystko, bo to wszystko Twoje, Władco miłujący życie! Bo we wszystkim jest Twoje nieśmiertelne tchnienie.
(Mdr 11, 24-26)
I znów widzę konkretne twarze Osób, które znam, które uczestniczą w „czarnych protestach”, których serca w jakimś momencie musiały z jakiegoś powodu tak zostać zranione, że nie potrafią do końca przyjąć Prawdy o Darze, jakim jest Życie. Równocześnie widzę konkretne twarze mojego Brata i Bratowej, którzy z radością i wdzięcznością oczekują właśnie narodzin trzeciego dzieciątka. Konkretne twarze wielu bliskich Rodziców adopcyjnych, którzy otworzyli serca na przyjęcie dzieci, których rodzice biologiczni z różnych względów nie mogli wychować. Widzę konkretne twarze Dzieci, choćby trójki adoptowanego rodzeństwa, w którego ceremonii Chrztu uczestniczyliśmy w Święto Podwyższenia Krzyża. Widzę Rodziców, którzy adoptowali dwójkę dzieci i rozeznawali, czy adoptować ich trzeciego braciszka, który pojawił się na świecie. Widzę siebie samą, kiedy dwa lata po ślubie straciłam ciążę, pamiętam po dziś dzień, choć było to 17 lat temu, bezduszne słowa lekarza, które wtedy padły i każdą minutę spędzoną w szpitalu. I widzę bardzo konkretny Krzyż. I Osobę, która oddała życie, żebyśmy my mogli żyć.
Patrząc dziś na te wszystkie historie często czuję się zagubiona, bezradna w świecie, w którym kwestionuje się tak często wartość życia. I słyszę słowa świętego Pawła:
Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy dla Pana. I w życiu więc, i w śmierci należymy do Pana
(Rz 14, 7-8)
I myślę, że tak bardzo potrzebujemy w tym wszystkim zwrócić się ku Bogu Miłującemu Życie. Zwrócić się ku Temu, który o każdym człowieku mówi:
Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię
(Jr 1, 5)
Jako żonie, mamie, kobiecie, człowiekowi jest mi bardzo trudno zrozumieć, że można słyszeć bicie czyjegoś serca i uważać, że mam prawo zadecydować o jego życiu. Ale bardzo widzę też zagubienie, samotność, dramat, jakąś niewiarygodną ranę w sercu osoby, która decyduje się na taki krok.
Bardzo w dzisiejszym świecie potrzebujemy Prawdy o Bogu Miłośniku Życia, który stworzył człowieka z Miłości, który nigdy go nie opuszcza i troszczy się nieustannie o każde życie. Bardzo potrzebujemy usłyszeć tę Prawdę o sobie, o każdym człowieku, którą wypowiada Psalmista:
Ty bowiem utworzyłeś moje nerki, Ty utkałeś mnie w łonie mej matki”
(Ps 139, 13)
Bardzo potrzebujemy zawierzenia tych wszystkich spraw, Osób Temu, który nas wszystkich stworzył, który dał nam życie, bardzo potrzebujemy modlitwy. 25 marca, w Dniu Świętości Życia, zabrałam moją dziesięcioletnią córkę na Mszę, podczas której chciałam się podjąć Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego. Bardzo się zdziwiłam, kiedy tuż przed Eucharystią, córcia, mimo że wiedziała, że to wiąże się z codzienną modlitwą, dziesiątkiem różańca, z pełnym przekonaniem powiedziała mi, że ona też chce. Potem podczas liturgii Ksiądz przekazał jej ogień z Paschału i poprosił, by zaniosła go ludziom w kościele. To był bardzo piękny moment dla mnie jako mamy. Od tego dnia modlimy się razem za dzieci, które duchowo adoptowałyśmy, razem czuwamy, by o tym pamiętać, odliczamy, ile tygodni mają już „nasze dzieci”. Ostatnio córcia z zachwytem czytała broszurkę Bractwa Małych Stópek o rozwoju człowieka od jego poczęcia, o jego kolejnych dniach życia w brzuchu mamy. Z niecierpliwością czekamy na Czuwanie modlitewne, którym razem z całym Tak na Serio będziemy wchodzić w czas Adwentu w naszej Parafii, podczas którego będziemy modlić się właśnie za wszystkie dzieci poczęte. Tak bardzo aktualne wydają się dziś słowa Jana Pawła II:
Troska o dziecko, jeszcze przed jego narodzeniem, od pierwszej chwili poczęcia jest pierwszym i podstawowym sprawdzianem stosunku człowieka do człowieka.
(Nowy Jork, ONZ, 1979)
Zuzanna Zychowicz – Skrzecz
Komentarze: 0