Rodzinne etiudy

Przyjaźń

31 lipca 2020 0 komentarzy

Dziś, 31 lipca, wspomnienie świętego Ignacego z Loyoli – z wdzięcznością myślę o tym,  jak powoli odkrywałam postać tego Świętego. Wychowywałam się w parafii jezuickiej, a mimo to  świętego Ignacego bliżej poznałam sporo później, w dorosłym życiu. Czekając od kilku dni na to, dla mnie święto, z zaskoczeniem myślę, jak wiele ta znajomość zmieniła w moim życiu. Jest kilku świętych, którzy w moim życiu zafascynowali mnie mocniej, modlę się za ich wstawiennictwem, czytam, czuję ich wsparcie. Tak jak w ludzkich relacjach, część z nich pojawia się na jakimś etapie bardzo intensywnie, czerpię od nich w jakiejś konkretnej sytuacji, część powraca regularnie, a część zagościła bardziej na stałe w moim duchowym życiu. 

O Ignacym z Loyoli myślę jako o Przyjacielu, choć od początku ta znajomość była trudna i wymagająca. Poznaliśmy się przez znajomego Księdza – kilka pierwszych słów o regułach rozeznawania duchów podczas kazania, wtedy jeszcze brzmiących bardzo obco, ale zatrzymujacych, zwracających uwagę;  no i przede wszystkim, kilka słów o przeżytych samemu rekolekcjach ignacjańskich. Jak to często bywa, zaważyło świadectwo. Zaczęłam powolutku sama czytać więcej o Ignacym, o jego duchowości, który coraz bardziej mnie fascynował, a równocześnie wywoływał opór, dziś wiem , że po prostu dlatego, że wzywał do nawrócenia.

W końcu, 6 lat temu, zdecydowałam się wyjechać sama na pierwszy tydzień rekolekcji ignacjańskich. Osiem dni w milczeniu, kiedy do tej pory trudno mi było milczeć dłużej niż godzinę. Medytacja ignacjańska. Kierownictwo duchowe. I bardzo piękne, zaskakujące spotkanie z samą sobą, z tym co się dzieje w moim sercu i z Panem Bogiem.  I tak zaczęła się bliższa przyjaźń. Droga ćwiczeń duchownych – pierwszy, drugi, trzeci i w końcu czwarty tydzień rekolekcji ignacjańskich w zeszłym roku. Doświadczenie głębokie i bogate, powolny proces, który cały czas trwa. 
Dlaczego  mam pragnienie podzielić się tym w ramach Tak na Serio? Bo tak  wiele zawdzięczam Ignacemu jako żona i mama. Często mówi się o Ćwiczeniach Duchownych świętego Ignacego z Loyoli jako o drodze duchowego uporządkowania i miłości. W moim życiu tak się stało.  Niedawno świętowaliśmy dwudziestą rocznicę ślubu. Kilka razy ostatnio słyszałam pytanie, co jest dla mnie ważne po tych latach, jak trwać w małżeństwie. Wiele lat temu, podczas jednego z kazań, uderzyły mnie mocno słowa, które usłyszalam, że „trzeba kochać drugiego, tak żeby nie myślec o sobie, ale żeby kochać drugiego, najpierw trzeba pokochać siebie i dopiero wtedy można się siebie zaprzeć, bo to nie sztuka zaprzeć się czegoś, czego się nie kocha”. A nie da się przecież kochać kogoś, kogo się nie zna. Dla mnie rekolekcje ignacjanskie, stały się drogą poznawania siebie i poznawania Pana Boga, tak by każdego dnia uczyć się coraz  piękniej kochać. Nie da się tej drogi streścić w kilku słowach etiudy i myślę, że nie o to chodzi, bo dla każdego jest ona bardzo indywidualna. 

Co zmieniły ćwiczenia duchowne w moim życiu? Po pierwsze, pozostając w nurcie tak na serio – czyli powołania do małżeństwa – uporządkowały moje spojrzenie na to czym jest moje powołanie, jaki jest cel mojego życia. Stały się miejscem spotkania z samą sobą w chaosie myśli i uczuć, które przez wiele lat mną rządziły i powolnego, dzięki Bożej łasce i wytrwałej pracy porządkowania ich. Odkrywaniem Obecności Pana Boga na każdym etapie mojego życia. Codzienną lekcją pokory i wdzięczności. Wielkim odkrywaniem Miłosierdzia Bożego w moim życiu. Szkołą relacji z Panem Bogiem, drugim człowiekiem i samą sobą. Owocują rozwojem na wielu płaszczyznach. Zmieniły spojrzenie na cel mojego życia, moje małżeństwo, macierzyństwo, na to czym jest miłość, bycie przy drugim człowieku. Po pierwsze stały się miejscem bardzo osobistego spotkania z Panem Jezusem, by Go coraz lepiej poznawać, kochać i naśladować w moim codziennym życiu. 
Bogactwo duchowości jest tak wielkie, że nawet nie próbuję go streścić w tych kilku zdaniach, ale dziś chciałabym po prostu podziękować za spotkanie świętego Ignacego z Loyoli na mojej drodze życia, za te cztery tygodnie ćwiczeń i wszystko czego się od niego uczę. 

Zuzanna Zychowicz – Skrzecz

Komentarze: 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *