Rodzinne etiudy

Nastroić serce

17 października 2022 0 komentarzy

Rozstrojony instrument

Nie wiadomo kiedy minął wrzesień i kolejny rok szkolny na dobre się rozkręcił. Nie wiadomo kiedy minęło pół roku od ostatniej etiudy. Nowe melodie nie przychodziły, instrument się rozstroił, coraz więcej fałszywych dźwięków – brak harmonii. Wielokrotnie tego doświadczyłam: kiedy mam serce dobrze nastrojone, wtedy jestem w relacji z drugim człowiekiem, ze sobą samą i z Panem Bogiem. Czasem jednak pod wpływem różnych bodźców serce się rozstraja i zwykłe próby domowego nastrojenia już nie wystarczają. Wiem o tym dobrze, ponieważ mój Mąż w wolnych chwilach zajmuje się serwisem lutniczym gitar. Czasem jest tak, że ktoś przynosi mu instrument, który bezskutecznie próbował wyregulować sam i dopiero po jego bardzo dokładnej, wielogodzinnej pracy, przy użyciu specjalnych narzędzi, wymianie zużytych strun, szlifowaniu progów gitara odzyskuje piękne brzmienie.

Tak samo bywa z sercem – czasem jego rytm rozsypuje się na tyle, że przestaje bić zgodnie z rytmem Bożego słowa, a w relacji ze sobą, drugim człowiekiem i Panem Bogiem nie ma już harmonii. Nie wystarczają już codzienne, domowe metody strojenia i trzeba je oddać w ręce Lutnika.

Strojenie

Bardzo wierzę w to, że wiele trudności małżeńskich, rodzinnych wynika z tego, że tracimy kontakt z własnym sercem, a w konsekwencji z Panem Bogiem. Od wielu lat miejscem przywracania „synchronizacji” są dla mnie coroczne ośmiodniowe rekolekcje w milczeniu. Znam już ich owoce, wiem jak potrafią one procentować w codzienności, ale przez ostatnie trzy trudne dość lata, nie udało mi się w nich uczestniczyć. Ten brak, choć trudny, miał też swój pożytek: obudził jeszcze większe pragnienie Słowa, jeszcze większą tęsknotę. Kiedy w końcu się udało, do Centrum Formacji Duchowej Salwatorianów w Krakowie jechałam „na wielkim głodzie” i z doświadczeniem, że powoli wszystko wymyka mi się z rąk. I to też okazało się bardzo potrzebne, bo dobrze jest na początku rekolekcji – tym razem były to rekolekcje lectio divina, o czym więcej TUTAJ – puścić różne ludzkie zabezpieczenia i rozpocząć je z pustymi rękami. Choć to trudne, to bardzo pomaga w przyjęciu tego, czym Pan Bóg chce nas w tym czasie obdarować. A na pewno ma dla nas to, czego w danym momencie najbardziej potrzebujemy i zawsze przekracza nasze wyobrażenia, pragnienia, tęsknoty. Dla każdego będzie to na danym etapie życia co innego, co zresztą zawsze pięknie wybrzmiewa, po ośmiu dniach milczenia, w grupie dzielenia Słowem.

Struny życia

Czego ja tym razem potrzebowałam najbardziej? Pewnie tak jak każdy, choć na inny sposób: doświadczenia miłości Pana Boga, w tych przestrzeniach, gdzie czułam się najdotkliwiej poobijana. Powrócić do słów z Ewangelii św. Marka: „Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego, jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych.” (Mk 12, 29-31) Pięknie jest, jeśli nasze codzienne życie staje się psalmem miłości i wdzięczności do Pana Boga. Jakie struny mojego serca potrzebowały wymiany?

Struna S – Słuchanie

Podczas jednego z rekolekcyjnych wprowadzeń padło zdanie: Niesłuchanie jest oddaleniem. A przecież przykazanie miłości rozpoczyna się słowem: Słuchaj. Najpierw Pana Boga, Jego słowa. Trudy, troski ostatniego czasu, niczym ciernie z Przypowieści o Siewcy bardzo mocno zagłuszały mi już to, co mówi Pan Bóg. I tylko On, z miłością i bardzo konkretnie pokazał mi, co dziś najbardziej przeszkadza mi w tym słuchaniu. Gdzie zamiast medytować Jego Słowo, medytuję własne myśli, przez co choć szukam Jego bliskości, to oddalam się od Niego, a przez to od siebie samej, od moich bliskich. To bardzo uwalniające na nowo móc usłyszeć, jak Pan Bóg opowiada mi o moim życiu, zamiast szarpać się po swojemu. 

Struna C – Cierpliwość

Tak bardzo już brakowało mi jej przed wyjazdem. Podczas rekolekcji doświadczając bezgranicznej cierpliwości Pana Boga do mnie, czułam jak wraca mi ona w stosunku do mnie samej, do moich dzieci, męża.

Struna P1 – Prawda

Pan Jezus sam mówi o Sobie, że jest Drogą, Prawdą i Życiem. Spotkanie z prawdą o sobie, o tym co dobre, ale też o własnej słabości, grzechu jest dla mnie zawsze spotkaniem z Nim samym. Tam gdzie jest Prawda czeka już On Sam, by pomóc zatroszczyć się o to co dobre, opatrzeć to, co boli, uzdrowić to co chore, pomóc wykorzenić to, co grzeszne. W zmęczeniu, pod wpływem emocji czasem trudno tę prawdę zobaczyć, przyjąć.

Struna S – Siła

Przed rekolekcjami często czułam, że nie mam już siły, a wydawało mi się, że wiele rzeczy muszę dźwigać sama. Dopiero doświadczając siły, mocy Słowa, na nowo przypomniałam sobie, że tak nie jest. Że mam skąd, od Kogo czerpać. Kolejny raz Pan Bóg pokazał mi, co znaczy wszechmoc maleńkiego ziarenka Słowa. 

Struna Ł – Łagodność

Pośród stresów, świata, w którym tyle przemocy, łatwo ją zgubić a serce za nią bardzo tęskni i może ją odzyskać dopiero w spotkaniu z Panem Jezusem łagodnym i pokornego serca. 

Struna U – Ufność

Różne trudne wydarzenia naszego życia sprawiają, że tracimy ufność. Gdy rozpoczynała rekolekcje, choć usta powtarzały słowa: Jezu, ufam Tobie, to w sercu brakowało  ufnego powierzenia się, które na modlitwie, w towarzyszeniu duchowym malutkimi kroczkami zaczynało wracać. 

Struna W1 – Wolność

Wolność niepojęta, bo rodząca się w doświadczeniu zależności. Wolność Bożego dziecka. Błogosławiony Franciszek Maria od Krzyża Jordan, który był dla mnie Przewodnikiem podczas tych rekolekcji, w swoim Dzienniku Duchowym zapisał: Wszystko z miłości, nic z przymusu (III/26). 

Struna P2 – Przebaczenie

Wszystkie te struny dobrze zestrojone, sprawiają, że niezmącony dźwięk wydaje struna Przebaczenie. Słuchając Pana Boga, z łagodnością i cierpliwością poznając prawdę o sobie, z ufnością i w wolności oddając Mu swoje słabości, kolejny raz mogłam doświadczyć Jego przebaczenia i od Niego uczyć przebaczać, gdy sama czuję się zraniona. 

Struna W2 – Wdzięczność

To wszystko zrodziło w sercu ogromną wdzięczność, która zmienia perspektywę patrzenia na codzienne zmagania. Pomaga w każdej sytuacji dostrzegać obdarowanie i kieruje wzrok na Dawcę. 

Z takim nastrojonym na na nowo sercem wróciłam do moich bliskich. Wiem, że pojedyncze struny przy intensywnym używaniu będą pękać i wymagać wymiany. Wiem też, że co pewien czas serce potrzebuje całościowego serwisu u Jedynego Lutnika, który potrafi z mocą i słodyczą przywracać mu melodię, harmonię i rytm, sprawiające, że zaczyna ono bić w rytm pokornego i łagodnego Serca Jezusa. 

Zuzanna
Zychowicz-Skrzecz

Komentarze: 0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *