Stacja XII
Pan Jezus umiera na krzyżu
Kłaniamy Ci się Panie, Jezu Chryste, i błogosławimy Tobie,
żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Panie, patrzę na Ciebie, jak unosisz wzrok ku niebu, wypowiadasz kilka słów, z trudem łapiesz oddech… Głowa opada Ci na pierś… Zapada cisza. Wykonało się. Słońce zgasło.
Panie, patrzę na Twe martwe ciało i czuję, jak pod stopami trzęsie się ziemia. W uszach słyszę przeraźliwy krzyk. Widzę rozpacz tych, którzy towarzyszyli Ci do końca. Tych, których życie wypełniłeś miłością.
Panie, patrzę na Ciebie i pytam siebie, czy ja myślę o śmierci? Czy zastanawiam się, co będzie, gdy kiedyś nadejdzie ten dzień, w którym zapadnie ta cisza? Ten dzień, w którym zgaśnie blask oczu mojego męża/mojej żony? Ten dzień, w którym ziemia pod moimi stopami się zatrzęsie? Ten dzień, w którym rozlegnie się krzyk rozpaczy mój i naszych dzieci…? Czy będzie wtedy ważne moje ego i moja racja? Czy będą wtedy ważne moje umęczenia, zranienia, opuszczenie? Czy będę wtedy myśleć o naszych słabościach, brakach, grzechach? O tym, jak ciężko było iść razem tą drogą?
Panie, daj mi myśleć o śmierci codziennie, po to, aby każdy dzień mojego małżeństwa wypełniać miłością. Aby codziennie brać krzyż mój i Cię naśladować. Aby podnosić nas z upadków, dźwigać razem nasze słabości, okazywać współmałżonkowi czułość i troskę, a gdy trzeba to zobaczyć swoją małość i nad nią zapłakać. Każdy dzień mojego małżeństwa wypełniać miłością. Dopóki idziemy razem tą drogą…
Któryś za nas cierpiał rany,
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami!
Zdjęcie: Droga Krzyżowa z kościoła św. Marcina w Warszawie autorstwa s. Almy Skrzydlewskiej, franciszkanki służebnicy krzyża.
Komentarze: 0