Rozważania drogi krzyżowej
MAŁŻEŃSKA DROGA KRZYŻOWA
W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.
Stacja I: Pan Jezus na śmierć skazany
Kłaniamy Ci się, Panie, Jezu Chryste, i błogosławimy Tobie,
żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Panie, patrzę na Ciebie, umęczonego biczowaniem, okrutnie poranionego i opuszczonego przez uczniów. Ty wiedziałeś, co Cię czeka; Ty znałeś bieg wydarzeń. Byłeś gotowy, by wypełnić wolę Ojca – oddać swoje życie za nas, abyśmy my mogli żyć. Zgodziłeś się na tę śmierć.
Panie, patrzę na Ciebie i pytam siebie, czy ja dzisiaj potrafię oddać swoje życie w moim małżeństwie? Czy ja potrafię zgodzić się na to, by umierało we mnie moje ego i moja racja po to, abyśmy my w naszym małżeństwie stawali się bardziej jedno? Czy ja jestem gotowa/gotowy wypełnić wolę Ojca i wytrwać w miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej aż do śmierci, mimo umęczenia, zranień, a może nawet opuszczenia? Tak mi dopomóż, Panie Boże wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy Święci.
Któryś za nas cierpiał rany,
Jezu Chryste zmiłuj się nad nami!
Stacja II: Pan Jezus bierze krzyż na swe ramiona
Kłaniamy Ci się, Panie, Jezu Chryste, i błogosławimy Tobie,
żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Ludzie przygotowują się do ważnego święta – Paschy. Pewnie tak jak my starają się, by wszystko było gotowe: tradycyjne potrawy, odpowiedni strój, udekorowany dom. W atmosferze świątecznych przygotowań na placu miasta niewinny człowiek bierze krzyż na swoje ramiona. Bóg, który tak mnie ukochał, że postanowił wziąć na swoje barki każdą moją niewierność i każde moje ludzkie cierpienie. Małżeńskie kłótnie, brak wyrozumiałości dla współmałżonka, obojętność. Wpatrując się z tłumu, w Ciebie Chryste, który wyruszasz na Golgotę, przepraszamy za każdy nasz grzech.
Któryś za nas cierpiał rany,
Jezu Chryste zmiłuj się nad nami!
Stacja III: Pan Jezus pierwszy raz upada pod krzyżem
Kłaniamy Ci się, Panie, Jezu Chryste, i błogosławimy Tobie,
żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Panie, patrzę na Ciebie, jak z trudem idziesz drogą, dźwigając krzyż. Jego ciężar przygniata Twe obolałe ramiona. Nagle upadasz… Serce mi zamiera, gdy pomyślę, co by było, gdybyś nie wstał?
Panie, patrzę na Ciebie i myślę o mojej małżeńskiej drodze. Ile na niej czasem trudu. Jak bardzo boli zderzenie z rzeczywistością krzyża w małżeństwie. Jak przygniata mnie ciężar naszych słabości, braków, grzechów, choroby. Myślę o tych wszystkich momentach, gdy ten ciężar wydaje się nie do zniesienia i upadam…
Wtedy przypominam sobie, że Ty się podniosłeś. Że mimo trudu i cierpienia poszedłeś dalej. Bo znałeś cel. Bo kochałeś. Więc i ja wstaję, i idę dalej. Bo znam cel. Bo kocham.
Któryś za nas cierpiał rany,
Jezu Chryste zmiłuj się nad nami!
Stacja IV: Pan Jezus spotyka swoją Matkę
Kłaniamy Ci się, Panie, Jezu Chryste, i błogosławimy Tobie,
żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Matczyna miłość. Codzienna i bezwarunkowa. Mama – dająca życie, otaczająca je troską. Ścieżka codziennych drobnych gestów wobec bólu, cierpienia, odrzucenia dziecka staje się i dla mamy drogą krzyżową. Bo mama jest tam, gdzie jej dziecko. Cicha towarzyszka.
Patrzę na Ciebie, Maryjo, na to Twoje spotkanie z Synem – bez słów. Czy czułaś bezradność, której sama często doświadczam jako mama, wiedząc, że choć jesteś tak blisko, to Tę Drogę Twój Syn musi przejść sam? Bezgraniczna Miłość w Waszych oczach – w spotkaniu tych dwóch spojrzeń, które widzą więcej. Wiara, nadzieja i miłość – te trzy, z nich największa jest miłość.
Skąd w swoim kobiecym sercu czerpałaś siłę, by trwać? Twoim sercem przy sercu Syna. Wierzę, że cała Wasza wspólna ziemska droga była tak przepełniona Słowem Życia, które rozważałaś i przechowywałaś, że Twoje serce było z niego utkane i to spotkanie na Drodze Krzyżowej, choć bez słów, to przepełnione było Słowem. Jedno Źródło i Jeden Cel, jeden rytm bijących serc.
Maryjo, Matko Pięknej Miłości, bądź i przy mnie, proszę, czuwaj nad naszym małżeństwem, ucz nas tak kochać, umacniaj naszą rodzicielską miłość.
Któryś za nas cierpiał rany,
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami!
I Ty, któraś współcierpiała,
Matko Bolesna przyczyń się za nami.
Stacja V: Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Panu Jezusowi
Kłaniamy Ci się, Panie, Jezu Chryste, i błogosławimy Tobie,
żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Każdy krok jest wyzwaniem. Ale musisz dojść na szczyt, by być ukrzyżowanym. Trzeba Ci pomóc – choć dziwnie to brzmi. Pomóc skazańcowi. Szymon z Cyreny, który niesie wraz z Tobą krzyż, nie czyni tego z ochotą. Nie zrozumiał, jaki to zaszczyt. Tak jak niejednokrotnie my. Skoncentrowani na sobie i swoich potrzebach nie doceniamy wielkiego daru, jakim jest nasz współmałżonek. Zmęczeni, nawet nie podejmujemy próby, by pomóc żonie czy mężowi w niesieniu małych krzyży dnia codziennego.
Chryste, który podążasz na Golgotę, umacniaj nasze małżeństwa, by stawały się drogą do świętości.
Któryś za nas cierpiał rany,
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami!
Stacja VI: Święta Weronika ociera twarz Panu Jezusowi
Kłaniamy Ci się Panie, Jezu Chryste, i błogosławimy Tobie,
żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Panie, patrzę na Ciebie, na Twoją umęczoną twarz. Twarz oblepioną kurzem, mokrą od potu, krwi i łez. Twarz, niegdyś promieniejącą pokojem i radością, teraz zgniecioną bólem, zmiażdżoną cierpieniem. Nagle z tłumu wybiega ona – Weronika. Pada przed Tobą na kolana i swoją chustą ociera Twoją twarz. Odruch serca, który zostanie z nami na zawsze. Miłość, która zostawia ślad.
Panie, patrzę na Ciebie i na nią i pytam siebie, czy mnie, w moim małżeństwie, stać na taki odruch serca? Czy ja potrafię „wybiec” z moich spraw, problemów, z mojego egoizmu, by okazać czułość i troskę mężowi/żonie? Czy ja potrafię rzucić wszystko, by spojrzeć w twarz współmałżonkowi i dostrzec w nim Chrystusa? Umęczonego codziennymi problemami, własną słabością, nieporadnością, chorobą? Miłość nie pozwala stać obojętnie, miłość podnosi, miłość daje wytchnienie, miłość zostawia ślad…
Któryś za nas cierpiał rany,
Jezu Chryste zmiłuj się nad nami!
Stacja VII: Pan Jezus drugi raz upada pod krzyżem
Kłaniamy Ci się, Panie, Jezu Chryste, i błogosławimy Tobie,
żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Bezsilność, bezradność, brak nadziei, wyczerpanie, zniechęcenie, brak wiary, że może się udać tak często towarzyszą nam w naszej małżeńskiej codzienności, kiedy kolejny raz zderzamy się z tymi samymi grzechami swoimi, męża, żony, naszych dzieci. Przecież dopiero co po spowiedzi, rekolekcjach, ważnej rozmowie pełni dobrych postanowień przebaczaliśmy sobie i wierzyliśmy, że te same błędy nie powrócą…
Panie Jezu, co czułeś, kiedy ciężar krzyża, drugi raz stał się nie do uniesienia? Tak często przygniatają nas nasze zwykłe małe-wielkie troski, rozczarowania samymi sobą, zawiedzione oczekiwania pokładane w najbliższych: podnosimy się, upadamy, znowu próbujemy wstać, często poddajemy się zbyt łatwo, sami siebie o to obwiniając. Skąd czerpałeś siły, by kolejny raz wstać i pójść dalej?
Panie Jezu, wzmacniaj nas byśmy nie zapominali, że ta Droga ma Cel. Jeden Cel.
Prosimy Cię Panie Jezu, ucz nas patrzeć na nasze upadki Twoimi oczami, spojrzeniem, które zawsze podnosi, wydobywa i umacnia dobro. Spojrzeniem, które nie obwinia, ale przebacza. Ucz nas tak patrzeć na siebie w naszych małżeństwach, rodzinach w chwilach słabości i zwątpienia. Ucz nas przebaczać sobie i drugiemu. Podnoś nas Jezu i prowadź do Ojca.
Któryś za nas cierpiał rany,
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami!
Stacja VIII: Pan Jezus pociesza płaczące niewiasty
Kłaniamy Ci się Panie, Jezu Chryste, i błogosławimy Tobie,
żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Gorące powietrze przeszywają szepty Izraelitów: wichrzyciel, buntownik, zasłużył sobie! Wśród tłumu – ja i ty, i dziesiątki gapiów. Słychać płacz kobiet. Jak trudno zrozumieć Twoje słowa, Panie. Przecież to Ty cierpisz, niosąc niesprawiedliwie nałożony krzyż naszego egoizmu i bylejakości. Dzisiaj już wiem, że te słowa do nas, a nie tylko do niewiast powiedziałeś: „Nie płaczcie nade mną, płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi…”
W biegu codzienności często świadomie nie zatrzymujemy się, by nie myśleć za dużo o sobie i o naszym małżeństwie. Łatwiej zapłakać nad cudzym nieszczęściem jak nad swoją małością.
Panie Jezu, daj nam siłę do zmagania się z naszą małżeńską rzeczywistością. Daj, abyśmy potrafili nad sobą zapłakać, po to, by się oczyścić i na nowo spróbować być lepszym mężem, lepsza żoną.
Któryś za nas cierpiał rany,
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami!
Stacja IX: Pan Jezus trzeci raz upada pod krzyżem
Kłaniamy Ci się, Panie, Jezu Chryste, i błogosławimy Tobie,
żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Patrzę Panie Jezu na Twój trzeci upadek. Niepojęta jest dla mnie ta lekcja pokory. Ty, który nie skorzystałeś ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołociłeś samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stałeś się podobnym do ludzi. Czy umiem choć trochę naśladować tę Twoją postawę?
Jak przyjmuję upadki współmałżonka? Czy umiem mu służyć, gdy upada? Czy umiem być za to wdzięczna? Łatwo dziękować, gdy po ludzku wszystko się udaje, ale czy umiem dziękować, gdy nam się nie udaje, gdy kolejny raz upadamy pod ciężarem naszych grzechów, słabości, niewoli? Czy umiem dziękować za Twoją obecność przy nas w każdym naszym upadku, za to że wziąłeś je na Siebie? Czy próbuję być tak przy moim współmałżonku?
Uczę się wdzięczności za te lekcje pokory, prawdy o sobie, o naszej słabości i o Twojej mocy. Często dopiero te najboleśniejsze upadki sprawiają, że zamiast w naszych konfliktach, problemach, bólach liczyć tylko na siebie, po ludzku bezradni zaczynamy się kurczowo chwytać Łaski. A przecież obiecałeś, że jej wystarczy, bo moc w słabości się doskonali.
Panie Jezu, dziękuję Ci za nasze słabości, za te chwile, kiedy naprawdę doświadczamy, że bez Ciebie nic nie możemy uczynić. Jezu cichy i serca pokornego, uczyń serca nasze według serca Twego.
Któryś za nas cierpiał rany,
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami!
Stacja X: Pan Jezus z szat obnażony
Kłaniamy Ci się, Panie, Jezu Chryste, i błogosławimy Tobie,
żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Panie, patrzę na Ciebie – obnażonego z szat – i wzrok mój opuszczam. Czuję wstyd. Wstyd za tych żołnierzy, którzy zdarli z Ciebie ubranie i zostawili nagiego na oczach ludzi. Twoje nagie ciało, ogołocone przez żołnierzy. Twoje nagie serce, ogołocone, z miłości do nas.
Panie, patrzę na Ciebie i pytam siebie, czy nie jest tak, że ja w moim małżeństwie obnażam mojego współmałżonka przed ludźmi? Jego słabości, wady, grzechy. Czy nie jestem jak ci żołnierze, którzy odkrywają to, co powinno być zakryte i nawet nie jest im wstyd?
A jak traktuję ciało swoje i współmałżonka? Nagość ciała zakłada także nagość duszy i serca. Czy pozwalam się ogołocić miłości?
Któryś za nas cierpiał rany,
Jezu Chryste zmiłuj się nad nami!
Stacja XI: Pan Jezus do Krzyża przybity
Kłaniamy Ci się, Panie, Jezu Chryste, i błogosławimy Tobie,
żeś przez krzyż i mękę Swoją świat odkupić raczył.
Patrzę na Ciebie, Panie Jezu, Ciebie, który w każdym spotkaniu z człowiekiem jesteś Tym, który nie łamie trzciny nadłamanej, nie gasi knotka o nikłym płomyku – pełen łagodności i miłosierdzia.
Ból, cierpienie, odrzucenie, pogarda, niesprawiedliwość, samotność. Jak często w naszych domach, małżeństwach, rodzinach, wśród najbliższych, czujemy się przybici czyimś niepotrzebnym słowem, niby nieznaczącym, a sprawiającym ból? Czyimś nieprzemyślanym gestem, zachowaniem, niby drobnym kłamstwem, przemilczeniem prawdy? Jak często sami wbijamy najbliższym gwóźdź naszego braku zaufania, braku troski, braku czasu, czułości, ranimy niepotrzebnymi osądami?
Panie Jezu, jak to zniosłeś? Jak wytrzymałeś to cierpienie? Miłość i posłuszeństwo. Totalna ufność pokładana w Ojcu.
Panie Jezu, prosimy, ucz nas zaufać, kiedy po ludzku czujemy się tak zranieni, że wydaje się to niemożliwe. W Twoich ranach jest nasze zdrowie.
Któryś za nas cierpiał rany,
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami!
Stacja XII: Pan Jezus umiera na krzyżu
Kłaniamy Ci się, Panie, Jezu Chryste, i błogosławimy Tobie,
żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Panie, patrzę na Ciebie, jak unosisz wzrok ku niebu, wypowiadasz kilka słów, z trudem łapiesz oddech… Głowa opada Ci na pierś… Zapada cisza. Wykonało się. Słońce zgasło.
Panie, patrzę na Twe martwe ciało i czuję, jak pod stopami trzęsie się ziemia. W uszach słyszę przeraźliwy krzyk. Widzę rozpacz tych, którzy towarzyszyli Ci do końca. Tych, których życie wypełniłeś miłością.
Panie, patrzę na Ciebie i pytam siebie, czy ja myślę o śmierci? Czy zastanawiam się, co będzie, gdy kiedyś nadejdzie ten dzień, w którym zapadnie ta cisza? Ten dzień, w którym zgaśnie blask oczu mojego męża/mojej żony? Ten dzień, w którym ziemia pod moimi stopami się zatrzęsie? Ten dzień, w którym rozlegnie się krzyk rozpaczy mój i naszych dzieci…? Czy będzie wtedy ważne moje ego i moja racja? Czy będą wtedy ważne moje umęczenia, zranienia, opuszczenie? Czy będę wtedy myśleć o naszych słabościach, brakach, grzechach? O tym, jak ciężko było iść razem tą drogą?
Panie, daj mi myśleć o śmierci codziennie, po to, aby każdy dzień mojego małżeństwa wypełniać miłością. Aby codziennie brać krzyż mój i Cię naśladować. Aby podnosić nas z upadków, dźwigać razem nasze słabości, okazywać współmałżonkowi czułość i troskę, a gdy trzeba to zobaczyć swoją małość i nad nią zapłakać. Każdy dzień mojego małżeństwa wypełniać miłością. Dopóki idziemy razem tą drogą…
Któryś za nas cierpiał rany,
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami!
Stacja XIII: Pan Jezus zdjęty z krzyża
Kłaniamy Ci się, Panie, Jezu Chryste, i błogosławimy Tobie,
żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Pośpiesznie zdejmują Cię z krzyża, aby wszystko było zgodnie z prawem żydowskim. Sytuacja pełna sprzeczności. Zgodnie z prawem został ukrzyżowany niewinny Człowiek. Większość gapiów rozeszła się już do swoich obowiązków. Zostałaś Ty, Maryjo, wierna do samego końca. Przeszyta bólem na wskroś, bólem matki, której dziecko odeszło. Słychać jeszcze tylko łzy spadające na ziemię.
Maryjo, trzymająca w swoich ramionach ciało zdjętego z krzyża Syna, prosimy Cię, podtrzymuj każdą matkę i każdego ojca, którzy cierpią z powodu śmierci dziecka. Każdego małżonka, który żegna ukochaną osobę. Dawaj nadzieję, byśmy mimo wszystko pamiętali, że nasze życie się nie kończy, tylko się zmienia.
Któryś za nas cierpiał rany,
Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami!
Stacja XIV: Pan Jezus do grobu złożony
Kłaniamy Ci się, Panie, Jezu Chryste, i błogosławimy Tobie,
żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył.
Wielka cisza. Straciliśmy z oczu Twoją obecność. Ta cisza jest tak inna niż nasze często z uporem podtrzymywane „ciche dni”, kiedy mijając się w domu ignorujemy swoją obecność; mając siebie na wyciągnięcie ręki, udajemy, że się nie widzimy.
Ta cisza jest inna. Pustka. Kryzys wiary. Brak nadziei. Czy umiem z ufnością trwać w takiej ciszy? Czy naprawdę wierzę, że tu gdzie dziś wydaje mi się, że Ciebie nie ma, że w naszym małżeństwie coś umiera, gdzie brakuje mi słów, a ból przesłania widzenie, Ty możesz przywrócić Życie?
Panie Jezu, ucz nas trwać w ciszy, czekając na Twój ratunek, byśmy mogli doświadczyć, jak mocnym ramieniem wyciągasz nas z otchłani naszej bezradności, grzechów, chorób, konfliktów, porażek. Panie, przymnóż nam wiary!
Któryś za nas cierpiał rany,
Jezu Chryste zmiłuj się nad nami!
Komentarze: 0